Jakiś czas temu na forum portalu NeoGAF pojawił się temat, w którym użytkownicy postanowili zaprezentować światu ich wizję tego jak wyglądałyby gry z obecnej i poprzedniej generacji gdyby ujrzały światło dzienne… w czasach panowania pierwszego Playstation. Efekt ich prac jest naprawdę niesamowity, dlatego też zachęcam do zapoznania się z najciekawszymi (naszym zdaniem) przeróbkami.
Gdy studio Naughty Dog pożegnało się z przygodami Crasha Bandicoota, fani niegrzecznych psiaków wstrzymali oddech. Co prawda ich nowa gra, szykowana już na Playstation 2 była również platformerem, ale na tym kończyły się podobieństwa pomiędzy obydwoma tytułami. Jak & Daxter: The Precursor Legacy miało być zupełnie nową jakością, jakiej nie widzieliśmy dotąd w żadnej grze o skakaniu i zbieraniu fantów.
Uwielbiam wszelkiej maści zestawienia jak i różne topki publikowane przez serwisy i graczy. Zawsze miałem też nieodpartą chęć zestawienia własnej listy, a od czego miałbym zacząć jak nie od magicznej choć niepozornej szarej maszyny od Sony?
Final Fantasy XV przebyło diabelnie długą drogę. Lata tworzenia gry (znanej początkowo jako Final Fantasy Versus XIII) sprawiły, że zdążyła się ona doczekać statusu tytułu-widmo, który podzielił losy takich produkcji jak The Last Guardian. Sytuacja zmieniła się dopiero w momencie, gdy w trakcie targów Tokyo Game Show 2014 ogłoszono oficjalnie, że prace nad piętnastką zmierzają ku szczęśliwemu końcowi. Niestety, ze względu na konieczność dopracowania końcowego produktu premiera gry została zaplanowana na bliżej nieokreślony moment 2016 roku. Square, zdając sobie sprawę z wagi takiego opóźnienia zdecydowało się więc na wydanie specjalnej wersji demo, znanej jako Final Fantasy XV Episode Duscae.
Przez wszystkie lata istnienia konsol ujrzeliśmy dziesiątki (jak nie setki i tysiące) świetnych gier, które na zawsze zapisały się złotymi literami w historii branży. Rzadko kiedy wspomina się jednak o tytułach, które mogły namieszać… gdyby kiedykolwiek ujrzały światło dzienne. I to właśnie im będzie poświęcona druga odsłona cyklu o niewydanych grach.
Ostatnimi czasy nie rozpieszczano nas ekranizacjami gier. Istnieją jednak wszelakie przesłanki podpowiadające mi, że za jakiś czas to się zmieni. Wiele firm produkujących gry postanowiło bowiem wejść w przyległy interes i zaryzykować eksperymentowanie z kolejnymi filmami i serialami.
Dzisiejszy wywiad na karawanie został przeprowadzony z wyjątkowym rozmówcą. To jeden z twórców najgłośniejszej polskiej gry w 2014 roku, wykładowca akademicki, prelegent i człowiek oddany grom od najmłodszych lat swojego życia. W rozmowie z nami opowiada min. o kulisach powstawania This War of Mine, swoich pierwszych krokach w tworzeniu gier i przyszłości branży. Gorąco zapraszam do lektury.
Lata 90. to okres kiedy beat’em upy (potocznie nazywane ‚napierdzielankami’) przeszły metamorfozę do pełnego trójwymiaru. Jednym wyszło to na dobre, innym nieco mniej. Na szczęście opisywany pacjent ma się czym pochwalić, bowiem Die Hard Arcade jest prawdopodobnie najlepszą chodzoną bijatyką w 3D jaką kiedykolwiek stworzono.
Japońskie RPG, pomimo, że lata swojej świetności mają już za sobą, kiedyś były bardzo popularne. Nie można zaprzeczyć, że odmieniły już na zawsze wizerunek gier. Jak to się wszystko zaczęło? Jak wyglądał pierwszy jRPG w historii? Kto go stworzył? Zapraszam do lektury!
Oto nadszedł dzień sądu. Po 25 latach wydaje się, że odnaleziono nareszcie porozumienie, w którym raz na zawsze ustalono chronologię przygód elfa w zielonej tunice. Jak prezentuje się efekt pracy tęgich umysłów ludzi zafascynowanych grami? Pełen wgląd otrzymacie, klikając w ten link. PS. Dzięki dla Drzewa za podrzucenie newsa.
A konkretnie podrasowane w grafice 3D, przy całkowitym zachowaniu oldschoolu towarzyszącego oryginałom – co do jednego pixela. Jeśli też podoba się wam takie ‚unowocześnianie’ klasyków, zapraszam do galerii w rozwinięciu ;)
No, prawie za friko, bo musicie je samodzielnie wydrukować, jednak dla prawdziwych fanów Fallouta nie będzie to stanowić jakiejkolwiek przeszkody. Wszystkie plakaty znajdziecie pod tym linkiem
Przeglądając dzisiaj czeluście internetu trafiłem na powyższy art, będący fanowskim wyobrażeniem kolejnej odsłony kieszonkowych potworów, tym razem na nadchodzące Wii U. Muszę przyznać, że przekaz zawarty w powyższym obrazku skłonił mnie do refleksji – Pokemon to marka, która sama z siebie sprzedaje kolejne konsole Nintendo, z kolei tabletowaty kontroler wydaje się wprost idealnym miejscem na implementację np. Pokedexa, co przy odpowiadającej standardom grafice mogłoby w końcu dokonać przełomu w skostniałej od wielu lat serii. Jak pokazuje wcześniejszy wpis na karawanie, takie zdanie jest podzielane przez sporą cześć fanów Pikachu i s-ki, więc ciekawi mnie, jaki wy spoglądacie na taki pomysł.
Fenomen Sagi George’a Lucasa trwa nieprzerwanie od ponad 30 lat, co samo w sobie jest rzeczą dosc niespotykaną. Pomimo tego, obecnie sława Star Wars wydaje się być nieco rozmieniana na drobne kolejnymi reedycjami sześciu epizodów oraz serialem animowanym, który wśród starszych stażem fanów zbiera mieszane opinie. I to właśnie z nim jest związana pierwsza ekskluzywna gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen na konsolę Nintendo DS, kryjąca się pod przydługim tytułem Star Wars: The Clone Wars: Jedi Alliance.
W drugiej połowie lat 80. Nintendo miało zapewnioną pozycję lidera, zdobywając szturmem rynki wszystkich kontynentów i pozostawiając daleko w tyle konkurencyjną Sege. Jeśli miałbym wymienić tytuły, które się do tego przyczyniły, byłyby to na pewno znane wszystkim klasyki jak Super Mario Bros, Donkey Kong, Contra, Metroid czy Duck Hunt. Jednak istniała jeszcze jedna gra – być może najważniejsza, która dla Polaków stała się dostępna dopiero wiele lat później, a jej imię The Legend of Zelda.
Najnowsze komentarze