Już po moim pierwszym artykule o aplikacjach na PSP na Karawanie podniosły się głosy narzekające na to, że pominąłem emulatory. Te same głosy przypomniały o sobie przy okazji drugiego artykułu opisującego moje ulubiony gry homebrew. Nie chciałem jednak pisać o emulacji na marginesie tekstu o czym innym, ponieważ uważam że na PSP emulatory stanowią oddzielną kategorię programów, a tym samym zasługują na własny artykuł. Poniżej zatem długo wyczekiwany raport o aplikacjach które umożliwiają odwiedzenie ukochanych konsol i komputerów naszego dzieciństwa…
Po kilkuletnim obcowaniu z moją ulubioną jrpg’ową serią, postanowiłem napisać coś więcej aniżeli sztampowe oparte na standardowym, powszechnie dostępnym układzie recenzje. To mój pierwszy tekst na karawanie (wcześniej pisałem trochę na pokrewnych portalach) i można powiedzieć że walę z grubej rury (choć z drugiej strony nie ukrywam, że wygodny to dla mnie temat) zaczynając od nieco pikantnego tekstu z pod szyldu sztukamięs gdzie bezpretensjonalnie moją faworytką jest Kid z Chrono Cross’a / Radical Dreamers.
Zapewne ogromna większość z Was, pamięta jeden z mnóstwa gadżetów dołączanych do chipsów w latach 90. Mowa tym razem o Tazo, z motywami z filmów George’a Lucasa – Star Wars Trilogy. Na owe krążki natknąć mogliśmy się przy chrupaniu wyrobów Frito Lay, to jest Lay’s, Cheetos oraz ś.p. Ruffles.
„Relikty lat 90. – część kolejna”. Chciałbym Wam dzisiaj przypomnieć o pewnym dodatku, dołączanym w latach 90. do gumy do żucia. Były to śmieszne, plastikowe figurki, o nazwie Dunkin Shockys. Po sukcesie serii pierwszej, którą możecie w całości oglądać na poniższych zdjęciach, producenci postanowili wypuścić kolejne. Te okazały się być jednak dużo gorzej przyjęte przez przeciętnego przeżuwacza gumy i nie zrobiły już takiej kariery, jak Ślimak, T-Down, Rekin i wiele innych postaci z serii oryginalnej.
Po kilku dniach nieobecności powracamy z naszą wysublimowaną, szowinistyczną serią. Postanowiłem powrócić z grubszym kalibrem, tak więc przedstawiam Wam kobietę, która zdeptała by Edwarda w mgnieniu oka.
Bowser jest draniem, a w dodatku tchórzem. Nie powie on wprost Marianowi, w którym zamku ma go szukać. Przez to, biedny hydraulik zmuszony jest pokonać aż siedem jego fałszywych kopii, nim w końcu znajdzie tego prawdziwego.
O co w ogóle cały ten dym? Sprawa wagi niemałej – zły Bowser, zwany także King Koopą, porwał Princess Peach – dziewkę będącą lubą Mariana. Jakby tego nie było wystarczająco – Bowser grozi zawładnięciem całego Grzybkowego Królestwa. Co pozostaje więc biednemu przepychaczowi rur zrobić? Zaprasza do akcji swojego młodszego brata – Luigi’ego, i w dwójkę ruszają w pełną niebezpieczeństw podróż po murkach, chmurkach oraz znakach zapytania.
Temat gier, które miały ujrzeć światło dzienne, lecz ich los na to nie pozwolił jest raczej trudny do wyczerpania, stąd u mnie chęć napisania drugiej części. Na karawanie mieliście już okazję zapoznać się z częścią pierwszą felietonu, tymczasem zapraszam po więcej.
Lata ’90 były wspaniałym okresem, kiedy to Polska w końcu odetchnęła od komunizmu i zaczęły do nas przybywać zdobycze zachodnich ‘cywilizacji’. Szczególnie ten okres miło wspomina rocznik ’80, a zwłaszcza osoby urodzone w jego połowie, bowiem miały szczęście spędzić swoje dzieciństwo w barwnych latach ’90.
Gorąca kobieta, a jednocześnie zimny drań. Dark Queen to 8-bitowy przykład na to, że te dwie skrajnie różne temperatury, mogą składać się na całokształt jednej postaci.
Panna Dark Queen pojawiła się w dwóch grach na NES. Debiut zaliczyła w grze Battletoads, ze stajni Rare. Była to wspaniała, acz niezwykle trudna beat’em up, w której chodziliśmy dwoma Wojowniczymi Żabolami (inspirowanymi nieco Żółwiami Ninja, lecz walczącymi w kosmosie) i praliśmy tyłki przeciwników, w celu uratowania trzeciego żabiego przyjaciela z rąk bohaterki tego artykułu.
Dwa lata później, Rare wydał Battletoads and Double Dragon: the Ultimate Team. Gra była krzyżówką dwóch gier akcji – opisanej wyżej Battletoads, a także serii Double Dragon, autorstwa Technosu. Wyważono tu nieco rozsądniej poziom trudności, co dało nam w efekcie jedną z najlepszych gier beat’em up w historii NES. Tutaj również podła Dark Queen napsuje krwi bohaterom gry.
Po kilku latach przerwy, postanowiłem odświeżyć nieco swoje relacje z animowaną serią przygód Megamana. Byłem wielokrotnie ostrzegany, żebym tego nie robił – że to japońsko-amerykańska papka, która z oryginałem nie ma wiele wspólnego, że to stek bzdur i obraza dla prawdziwych fanów Blue-Bombera… Zaryzykowałem jednak i odpaliłem sobie pierwszy sezon kreskówki. Czy żałuję? Zapraszam do krótkiego opisu wrażeń.
Megaman rzeczywiście jest produkcji japońsko-amerykańskiej i rzeczywiście jest papką. Pojawiły się jedynie (albo aż?) dwa sezony, w sumie 27 odcinków. Niestety, nie miałem jeszcze „przyjemności” zapoznać się z sezonem drugim. Mam nadzieję, że będę miał jeszcze w życiu okazję nadrobić tą wiekopomną stratę.
Gatunek muzyki o nazwie nintendocore żadną nowością nie jest. Przeszukując zespoły grające rockowe aranżacje 8-bitowych melodii, czy łączące gitary z gameboy’em, natknąć możemy się na wielu wykonawców godnych naszej uwagi. The Minibosses, NESkimos, The Advantage… Nie mają sobie równych, jeśli chodzi o rockową wersję np. Castlevanii lub Contry, z których to gier melodie każdy z tych zespołów w swym repertuarze posiada. I wcale się temu nie dziwię, bo kawałki z NES, SNES, MegaDrive i każdych innych 8-, lub 16-bitowych konsol, mają w sobie ogromny potencjał, który warto wykorzystać tworząc metalowe, wpadające w ucho kawałki.
Chciałem jednak zapoznać Was z nieco innym, bardziej osobliwym nintendocore, który miesza ze sobą gatunki chiptune i electronic, a całość polana jest pysznymi punkowymi riffami. Dzieło wieńczy charakterystyczny, piskliwy głos wokalisty.
Po opublikowaniu mojego pierwszego artykułu na Karawanie (Aplikacje hombrew na PSP) podniósł się raban, że jak to tak, o użytkach homebrew na PSP piszę, a o emulatorach i grach nie? Ponieważ vox populi, vox dei (tłumaczenie na polski: naśklijenn, naśpann), poniżej przedstawiam piętnaście moich ulubionych gier napisanych przez fanów dla fanów. Na początek jednak jedno zastrzeżenie – każda nich chodziła w pewnym momencie na moim PSP, jednakże z kolejnymi update’ami firmware’u niektóre z nich przestały się uruchamiać. Nie gwarantuję zatem, że wszystkie opisane tytuły są nadal dostępne i że da się je odpalić na Waszym najnowszym custom firmware. Co powiedziawszy, zapraszam do lektury…
Flash mob to bardzo interesujące zjawisko społeczne, po angielsku znaczy „błyskawiczny tłum”. Inicjatywa ta to nic innego, jak zebranie wielkiej ilości ludzi w jednym miejscu w krótkim czasie (chociaż ostatnio często jest to zorganizowana, masowa akcja). Cale to działanie ma na celu wywołanie krótkiego zdarzenia, odegrania sceny ergo zrobienia czegoś, co normalnie by się nie dało. Flash mob to spory szok dla zwykłych, przypadkowych widzów. Organizowany jest zazwyczaj za pomocą internetu lub sms’ów.
W internecie można znaleźć informację co do roku wykonania pierwszych flash mobów. Organizacja określająca się jako Mob Project pierwsza zapoczątkowała inicjatywę w 2003 roku, w Nowym Jorku. Wtedy właśnie uczestnicy dopytywali się w sklepie sieci Macy’s o „dywanik miłości dla komuny”. Później zorganizowali dlash mob w sklepie z zabawkami, polegał on na oddawaniu czci wielkiej figurce dinozaura. Potem lawina się rozpoczęła, klaskanie w ekskluzywnym hotelu, oglądanie fikcyjnego przedstawienia…
Dziś nie kręci się już takich filmów, jak 20-30 lat temu. Gdzieś zapodział się tamtejszy humor, sposób prowadzenia dialogów oraz – co najważniejsze – wspaniały, oldschoolwy klimat tamtych produkcji.
Na szczęście nic nie stoi na przeszkodzie, aby przeszukać zakurzone taśmy VHS i po raz n-ty utonąć w świecie kiczowatego i schematycznego Hollywoodu lat 80!
Poniżej przedstawiam dziesięć najsłynniejszych duetów, z filmów naszego dzieciństwa. Mogą to być zarówno partnerzy, jak i śmiertelni wrogowie – nie ma znaczenia. Po prostu w każdym przypadku są to dwie postaci, których nie wyobrażamy sobie na celuloidowej taśmie osobno.
Od razu zaznaczam, że lista jest czysto subiektywna, a komentarze z pretensjami typu „A gdzie jest ten i ta, oraz to i tamto?!” nie będą traktowane jako krytyka. Jeżeli macie jeszcze jakieś typy, pary filmowe, które zmieniły Wasze dzieciństwo, śmiało piszcie w komentarzach. Kto wie, może niedługo powstanie „sequel” owego artykułu…? ; )
Choć pani Croft pojawia się jako trzecia Sztukamięs, nic złego to nie znaczy. Wręcz przeciwnie, Lara Croft musiała pokazać się w kolejnym odcinku, gdyż jej obecność w pierwszym z miejsca zdeklasowałaby większość uczestniczek przeglądu. A tak, ma dobre, mocne wejście.
Najnowsze komentarze