Sentyment do pikseli, paskudnych tekstur czy kanciastych obiektów odczuwa wielu z nas. Każdy, kto dorastał na przełomie lat 80/90 ubiegłego wieku, wzdycha do zjawisk 8-16-32 bitowych. I nie ma w tym nic dziwnego, bo jak dzieciństwo szczęśliwe, to aż miło powspominać. Wiadomym jest, że wydawcy/producenci gier nieraz stają na głowie, żeby wyciągnąć jak najwięcej mamony z naszych portfeli. Jednym ze sposobów jest właśnie wykorzystanie sentymentu i graniu na uczuciach klientów, którzy mając w pamięci ulubione klasyki chętnie wracają do starych, dobrych czasów. O tym, na czym polega przemycanie retro klimatów do świata gier video XXI wieku – tuż po przerwie.
Czy zwiedzałeś kiedyś, Drogi Czytelniku, krainę, w której jabłka magazynuje się w skrzynkach, przed dinozaurami ucieka się na oślep, a pomniejsze wrogie stworzenia traktuje się kręceniem w stylu diabła tasmańskiego? Jeżeli nie masz pojęcia o czym mówię, to przyczyny mogą być dwie: albo przespałeś ostatnich 13 lat, albo w życiu nie odklejałeś się od gier na komputer.
Co bystrzejsi z pewnością zrozumieli, że chodzi o genialną sagę autorstwa Naughty Dog pt. Crash Bandicoot, która zadebiutowała w 1996 roku na pierwszej konsoli Sony, a która to ostatnimi czasy niestety straciła na znaczeniu, efektem czego ostatnich części przygód Crasha już nikt nie zaliczy do grona kultowych. Ale o tym później.
Majówka za nami, więc pora wracać do szarej codzienności, którą może ubarwić nowy numer NEO+, zawierający potężną dawkę informacji o grach video. Tych już wydanych, jak i tych bardziej odległych. Maj to przede wszystkim miesiąc sequeli, ale też kilku ciekawych zapowiedzi na nadchodzące miesiące.
Jakiś czas temu zabrałem z kina ulotkę nadchodzącego filmu KICK-ASS. Zamaskowany jegomość w bojowej pozie zwiastował komedię zahaczającą o tematykę superbohaterów. Do tego wysublimowany przymiotnik zaczerpnięty z języka młodzieży i polskich celebrytów (ten pochodzący od wulgaryzmu „jebać”) sprawił, że spodziewałem się najwyżej średniej produkcji. Wczoraj doszło do konfrontacji moich oczekiwać względem filmu z samym dziełem. I od razu przyznaję, że śmiało mogę podpisać się pod stwierdzeniem wydrukowanym na drugiej stronie ulotki: Wybuchowe połączenie Kill Billa Quentina Tarantino z humorem w stylu Guya Ritchiego (Przekręt, Sherlock Holmes). Mało tego, postaram się dodać do tej laurki kilka własnych spostrzeżeń, które zaświadczą o świetności niepozornego KICK-ASSa.
Z mocno reklamowanym towarem jest kilka problemów. Po pierwsze, wszyscy go znają, co samo w sobie problematyczne nie jest, ale może prowadzić do niezdrowych fascynacji, to jest do oczekiwania ósmego cudu świata. Taką sytuację dostrzegam w związku z najnowszą grą QuanticDreams, bo nie ma co ukrywać, że na Heavy Rain wielu czekało jak na Mesjasza; gra miała pozamiatać pod względem grafiki, rozgrywki i ogólnie spodziewano się zupełnie nowej jakości. Czy tego dostarczyła?
Jakoś się dziwnie złożyło, że dotychczasowy Przegląd Prasy odnosił się wyłącznie do jednego miesięcznika o grach video. Ale przecież na polskim rynku mamy AŻ dwa tego typu periodyki! Niech więc kwiecień stanie się miesiącem, w którym po raz pierwszy NEO+ zagości na łamach Karawany. Zapraszam do przeglądu.
O tron najlepszej strzelanki osadzonej we współczesnych realiach walczą aktualnie dwie gry: zeszłoroczny Modern Warfare 2 i niedawno wydany sequel Bad Company. Nie sposób nie zauważyć, że brać developerska w grach fps radykalnie odchodzi od tematyki historycznych starć właśnie na rzecz osadzania najnowszych tytułów w „dniu dzisiejszym”. Najlepszy przykład nadchodzącego Medal of Honor, który przechodzi z frontów II WŚ na pustynie Afganistanu.
Co tu dużo gadać, wszystko w jednym. Nigdy nie myślałem, że uda mi się chodzić z całą moją kolekcją (plus wielu elementów, których nie posiadam) po mieście. Podobnie jak ja, możecie ją dorwać na stronie threadless.com w cenie 15$.
Dawno, dawno temu, kiedy w domowych królestwach panowały odbiorniki kineskopowe, stany gier zapisywane były na kartach pamięci (tudzież na samych cartridge’ach), a „internet w konsoli” był tematem dla pisarzy science-fiction, wielu z nas spędzało długie godziny przy ulubionych tytułach, które nadal zajmują specjalne miejsce w sercach graczy. Pamiętacie te czasy? To pomyślcie teraz właśnie o tych grach, które dostarczały Wam mnóstwo radości, ale z biegiem lat przykryła je warstwa kurzu (tego metaforycznego, jak i dosłownego). Właśnie taka myśl przyświecała mi przy pisaniu niniejszego zestawienia – postanowiłem wymienić 5 gier, które swego czasu były, według mnie, hitami, a w które chętnie bym zagrał ponownie i dziś. Tyle że w odsłonie godnej na miarę naszych czasów, czyli z grafiką w wysokiej rozdzielczości.
Pudełko, książeczka i płyta. Te trzy elementy składają się na podstawowy zestaw, jaki otrzymujemy kupując współczesną grę na konsolę stacjonarną. Jak się jednak okazuje, niektórym graczom to nie wystarcza i gotowi są wydać dodatkowe złotówki na bonusowe atrakcje, jakie wydawca jest skłonny zaoferować rządnym gadżetów fanom. Dzisiejszy tekst będzie traktował o tym, w jakiej formie można dziś spotkać pudełkowe wydania gier na konsole. Czyli będzie o dodatkowych płytach, voucherach, plakatach, koszulkach, figurkach i wszystkim tym, co uda się upchnąć w (mniejsze lub większe) pudełko od gry.
Przede wszystkim starałem się wyszczególnić cechy wspólne konkretnych wydań gier, które następnie da się posegregować w konkretne grupy. Stąd powstało 10 kategorii, którym przyświecają robocze nazwy, mniej więcej określające „co do czego”. Zaczynamy…
Pamiętny rok 1994, kiedy to Sony wypuszcza na japoński rynek swoją pierwszą maszynę do gry. Jak się wkrótce okaże, rewolucyjną i zmieniającą świat elektronicznej rozgrywki w znaczącym stopniu. Zabawne jest to, że początkowo Playstation miało być napędem CD do nowej konsoli Nintendo – tak się jednak nie stało i możemy tylko gdybać, jak dziś wyglądałby rynek gier video, gdyby ostatecznie Sony współpracowało z Big N.
W każdym razie, Playstation stanęło na własne nogi i połykając kolejne czarne od spodu krążki z zapisanym softem zarządziło na całej linii. Wiemy też jak wiele ta konsola zrobiła dla rodzimego rynku gier. W końcu niejeden z nas zaczynał swoją „poważną” karierę z grami właśnie za sprawą dziecka Sony.
Na pewno każdy, kto miał kiedykolwiek styczność z Playstation, mógłby wymieniać zalety tejże konsoli – mnóstwo świetnych gier, rodzących się serii, świetny kontroler itp. itd.
Poniższa lista jest właśnie takim zestawieniem, jednakże starałem się dostrzec obiektywne pozytywy GrajStacji, które niekoniecznie muszą być dla mnie znaczące, ale w ogólnym rozrachunku trzeba im oddać należytą cześć. Chętnie zobaczę wasze punkty widzenia w komentarzach.
Najnowsze dzieło filmowe Jamesa Camerona obejrzałem dokładnie ostatniego dnia 2009 roku, czyli od wyrobienia sobie zdania na jego temat minęło trochę czasu. Z napisaniem tego tekstu nosiłem się aż do dziś, kiedy to przeczytałem w „Gazecie Wyborczej” na stronie 14. felieton Tadeusza Sobolewskiego, pt. „Avatar – Ratowanie mitu”, który zaczyna się od wielce wymownych słów: Uległem urokowi „Avatara”.
Najnowsze komentarze