Home > Gry, Recenzja Nintendo DS > Star Wars: The Clone Wars: Jedi Alliance – Recenzja

Star Wars: The Clone Wars: Jedi Alliance – Recenzja

30 listopada, 2011 Idź do komentarzy


Fenomen Sagi George’a Lucasa trwa nieprzerwanie od ponad 30 lat, co samo w sobie jest rzeczą dosc niespotykaną. Pomimo tego, obecnie sława Star Wars wydaje się być nieco rozmieniana na drobne kolejnymi reedycjami sześciu epizodów oraz serialem animowanym, który wśród starszych stażem fanów zbiera mieszane opinie. I to właśnie z nim jest związana pierwsza ekskluzywna gra z uniwersum Gwiezdnych Wojen na konsolę Nintendo DS, kryjąca się pod przydługim tytułem Star Wars: The Clone Wars: Jedi Alliance.

Pierwotnie Wojny Klonów emitowane były przez Cartoon Network jako parominutowa kreskówka, której autorem był Gendy Tartakovsky, znany chociażby z
Laboratorium Dextera. Opowiadały one o okresie walk Republiki z Separatystami pomiędzy Epizodem II a Zemstą Sithów. W 2008 roku postanowiono odświeżyć tą koncepcję i przenieść je w środowisko trójwymiarowej animacji – wpierw w postaci filmu kinowego, a następnie serialu, który obecnie liczy cztery sezony, zaś kolejne są już w drodze. Promocji The Clone Wars towarzyszyła ogromna kampania marketingowa, oparta o nowe zabawki oraz gry komputerowe – co ciekawe, przy tych ostatnich olano zupełnie pecety oraz PSP, PS3 i X360, tworząc wyłącznie Lightsaber Duels na Wii oraz poniżej recenzowane Przymierze Jedi na DS-a*. W tym miejscu pewnie zadajecie już sobie pytanie, jak owa produkcja wypadła na tle kultu wokół Gwiezdnych Wojen – nie będę was trzymał w napięciu i stwierdzę, ze całkiem nieźle, o czym przekonacie się, czytając dalej recenzję.


A long time ago in a galaxy far far away…

Akcja rozpoczyna się mniej więcej po wydarzeniach z filmu TCW. Już przy okazji wprowadzenia gracze otrzymują od twórców puszczanie do nich oka w postaci nawiązania do pierwszej sceny z Nowej Nadziei. naszym oczom ukazuje się fregata pod dowództwem Luminary Unduli, która jest ścigana przez ogromny okręt bojowy separatystów. We wnętrzu statku republikańskiego nawiązuje się regularna walka, jednak w trakcie starć na pokładzie pojawia się tajemnicza istota, która przechyla szalę zwycięstwa na korzyść armii droidów. Nie będę zdradzał tutaj zbyt wiele szczegółów, ale fani Expanded Universe docenią po raz kolejny nawiązanie do postaci występujących poza filmami, co zresztą w produkcji będzie zdarzało się nagminnie i jest jej dużym plusem. Mógłbym wręcz zaryzykować stwierdzenie, że fabuła Jedi Alliance jest gwiezdnowojenna do szpiku kości i robi to w sposób o wiele zręczniejszy niż serial, który przecież jest jej pierwowzorem.
Tak wiec, mając za sobą wstęp trafiamy do sali posiedzeń Rady Jedi, która w obliczu pojawienia się nieznanego wroga postanawia przeprowadzić dochodzenie w tej sprawie. I to tylko od Ciebie zależy, którzy z najznamienitszych rycerzy Zakonu wezmą tą sprawę w swoje ręce, więc gra zadowoli zarówno fanbojów Mace’a Windu jak i pozostającego zwykle w cieniu Ploo Koona. Tak, istnieje też możliwość gry nieśmiertelnym duetem Kenobi – Skywalker, oraz jego smarkatą padawanką, która jednak lepiej pominąć milczeniem.

Most Impressive

Przyglądając się warstwie technicznej gry, nie można jej nic zarzucić. Grafika jest (jak na DS) piękna, animacja nie chrupie zaś postacie przypominają ekranowe pierwowzory. Muzyka, jak w grach SW przystało, jest świetna – bardzo spodobał mi się także fakt, że pokuszono się o wrzucenie na początek innej aranżacji muzyki Williamsa, która mieliśmy okazję słyszeć już w wersji kinowej. Należy też dodać, że gra posiada voice-acting i choć głosy nieco chrupią, jak na możliwosci sprzętowe handhelda Ninny jest to spory sukces.

Use the Force, Luke

Peany na cześć gry zostały już wypowiedziane, teraz czas nieco ponarzekać na sam gameplay.
Pierwsze, co zgrzyta od początku, to średnie moim zdaniem sterowanie. Pokuszono się o znany już z Zeldy system sterowania stylusem, jednak do przygód Linka nieco mu brakuje. Irytuje fakt, że do wszystkiego trzeba wpierw podejść, potem uruchomić/kliknąć etc.- brak rozwiązania „kliknij na obiekt, postać podejdzie i zrobi, co trzeba” początkowo bardzo, ale to bardzo przeszkadza i jest na dłuższą metę upierdliwy. Ponadto kamera bardzo lubuje się w pokazywaniu sytuacji ze złego miejsca, co momentami zupełnie dezorientuje pochłoniętego walką gracza.
Także quick time eventy zastosowane w produkcji miały prawdopodobnie dodać całości dynamiki, a zwykle denerwują z racji swej nieprecyzyjności – zaręczam, że będziesz zgrzytał zębami nie jeden raz, gdy podczas takiej akcji zrobisz wszystko jak należy, jednak gra mężnie zignoruje twoje wysiłki i każe ci powtarzać całą sekwencję nowa…parę razy. Albo i paręnaście, jeśli masz wyjątkowego pecha.
Do innowacji można zaliczyć system partnera, który sprawdza się bardzo dobrze, gdyż przy naszym kompanie mamy złudne wrażenie, że gramy z drugim żywym graczem ramię w ramię a nie z botem, który pomimo tego, że walczy, nie zabił jeszcze ani jednego przeciwnika. Taki system sprawdza się bardzo dobrze i odnoszę wrażenie, że jest kolejnym nawiązaniem do klasycznych gier SW – w tym przypadku do Jedi Power Battles na PSX, który zresztą opierał się na podobnym koncepcie co Jedi Alliance.

summa summarum…

Star Wars: Clone Wars: Jedi Alliance to gra bardzo dobra, ale nie wybitna. Z jednej strony zachwyca oprawą i udźwiękowieniem, z drugiej irytuje sterowaniem (do którego jednak na szczęście da się po czasie przyzwyczaić) oraz ustawieniami kamery. Jednak jeśli jesteś fanem gwiezdnej sagi, powinieneś zainwestować kilkadziesiąt złotych na kartridż z grą, bo najzwyczajniej jest tego warta, dodatkowo kusząc zbieraczy bonusów odblokowywanymi dodatkami w postaci concept artów, dodatkowych strojów czy trójwymiarowych modeli postaci, jakie napotkamy na swojej drodze. Tak więc do zobaczenia na froncie i niech Moc będzie z Tobą.

Grafika: 9/10
Muzyka: 9/10
Gameplay: 7/10
Dodatki: 8/10

OCENA OGÓLNA: 8+/10

* Mowa oczywiście o tzw. pierwszej fali promocji, po mniej więcej kilkunastu miesiącach także te sprzęty doczekały się swoich gier, które co tu dużo ukrywać, były kiepskie.





Tagi:Tagi:


  1. McMuffin
    30 listopada, 2011 at 23:04 | #1

    Z Clone Warsow polecam Republic Heroes na DS, gdzie poprawiono znacznie sterowanie.

  2. Neron
    1 grudnia, 2011 at 13:43 | #2

    RH na Ds faktycznie mialo lepsze sterowanie, ale cos za cis, bo graficznie bylo juz slabsze. I nie mialo trybu partnera.

  3. Freyo
    17 grudnia, 2011 at 13:52 | #3

    TCW: JA to jedna w niewielu dobrych gier starwarsowych – obok Legudków i wspomnianego Republic Heroes. Innych nie polecam tykać nawet kijem, a zwłaszcza Force Unleashed, które na DS-ie ssie maksymalnie ;f