Prawdopodobnie każde miasto posiada strefę, do której trudno wejść nie będąc wyposażonym w kastet, nóż czy siekierę. W Polsce takie strefy w konkretnych miastach występują w liczbie mnogiej, rywalizując o wpływy. Coś jak amerykańskie gangi, ale w Polsce mamy więcej groteski. Mniej więcej w tym klimacie, dodatkowo przyprawionym komunistyczną stęchlizną, odnajdują się dwaj bohaterowicze gry Franko: The Crazy Revenge, tytułowy Franko oraz nieśmiertelny Alex.
Ciężko poniższy tekst traktować jako recenzję gry. Zdecydowanie bardziej wypada nazwać to własnymi, lekko subiektywnymi odczuciami po 10-ciu latach grania w tą niesamowitą produkcję.
Ze ścigałkami jestem raczej na bakier. Nigdy nie kręciły mnie produkcje, w których linię mety przejechać trzeba jako pierwszy. Są ledwie dwie produkcje z tej kategorii, które przykuły mnie do telewizora lub monitora na dłużej. Jednak gdy już to uczyniły, to z wielką klasą i siłą. Micro Machines ze stajni Codemasters, wersja na platformę NES, rzecz jasna, oraz Re-Volt – gra wydana już na PC i druga pełna wersja gry pecetowej w moim życiu.
Nie wydaje mi się aby klikanie akurat w „takim miejscu” jest wygodne. Bez wątpienia jest to jeden z najbardziej absurdalnie „geekowych” tworów jakie widziałem. Bez sensu aż do bólu.
W rozwinięciu więcej fotek przedstawiających pracę Erik’a De Nijs’a.
Witam, Nagash z tej strony. Jest to mój pierwszy wpis na Karawanie. Za radą abrasante, postaram się stworzyć cykl „Frustrality, czyli gra, która wkurwia”. Zapraszam do lektury i komentowania pilotażowego wpisu.
Wiele oldschoolowych, ale także całkiem nowych gier, dostarcza graczowi delikatnie mówiąc wysokich poziomów frustracji. Ilość błędów, niebotycznie zawyżony poziom trudności, idiotyczne rozwiązania w czasie rozgrywki, źle zaprojektowane poziomy, idiotyzm sztucznej inteligencji…
Najnowsze komentarze