Jeżeli miałbym konkretnie nazwać gatunek filmowy, tworzony przez Jima Jarmuscha, miałbym nie lada problem. Cóż, są to po prostu… filmy jarmuschowskie.
Zawsze ciekawiło mnie, co takiego wspaniałego znajduje się w filmach tego reżysera. Który ich czynnik powoduje, że przykuwają mnie do ekranu z siłą niemal wodospadu. Początkowo odpowiedź na to, pozornie, banalne pytanie, nie przychodziła mi na myśl tak łatwo. Wszak wielu widzów wręcz atakuje jego dzieła. Można zarzucać Jimowi dłużyzny w jego scenariuszach. Można wytykać brak dialogów. Można czepiać się nudy emanującej z ekranu.
Ale mimo wszystko… to właśnie są te czynniki, które czarują widza. Magia dnia codziennego – codziennej rutyny. Zwyczajnych problemów, oraz owych problemów brak. Radości bohaterów, oraz tego uczucia brak. A przeważnie wspomnianych uczuć jest tu właśnie brak. Szara codzienność, niewzruszoność, znudzenie… Tak w ogromnym skrócie można określić filmy Jima. Tak w ogromnym skrócie można wymienić ich największe zalety.
Kubek po lewej wydaje się mało interesujący na pierwszy rzut oka, prawda? To wszystko może się zmienić o poranku, po zalaniu gorącej wody na kawę. Wygląd kubka w moment się zmieni na gratkę z Pac-Man’a. Tyle zabawy za tylko 6 euro na ThinkGeek. W rozwinięciu filmik przedstawiający jak to wygląda oraz motyw z Space Invaders.
Tak jak jestem fanem steampunku, tak nie potrafię ogarnąć doskonałości tej galerii. Gdyby Francuzi robili animację z modelami w klimatach steampunk, tak by wyglądały postacie! Świetne, szczegółowe i co najważniejsze, klimatyczne wykonanie.
Wielkie dzięki dla Wojciecha Szewczyka a.k.a Spuda za wykopanie linku do galerii.
Trochę fotek w rozwinięciu, obszerną galerię jednak możecie ogarnąć na tej stronie.
Dawno, dawno temu, kiedy w domowych królestwach panowały odbiorniki kineskopowe, stany gier zapisywane były na kartach pamięci (tudzież na samych cartridge’ach), a „internet w konsoli” był tematem dla pisarzy science-fiction, wielu z nas spędzało długie godziny przy ulubionych tytułach, które nadal zajmują specjalne miejsce w sercach graczy. Pamiętacie te czasy? To pomyślcie teraz właśnie o tych grach, które dostarczały Wam mnóstwo radości, ale z biegiem lat przykryła je warstwa kurzu (tego metaforycznego, jak i dosłownego). Właśnie taka myśl przyświecała mi przy pisaniu niniejszego zestawienia – postanowiłem wymienić 5 gier, które swego czasu były, według mnie, hitami, a w które chętnie bym zagrał ponownie i dziś. Tyle że w odsłonie godnej na miarę naszych czasów, czyli z grafiką w wysokiej rozdzielczości.
– Hej skarbie! To co właśnie chciałeś zapostować to nie przypadkiem jakiś beznadziejny kawałek kartonu z gębą? – Coś w tym stylu, ten kawałek kartonu reprezentuje Domo Kun’a, a nawet się świeci! – Nie gadaj, inaczej nie nazwałbyś tego lampką… Domo-co? – Domo Kun, japoński potwór, który stał się sławny za sprawą szpiegowania kotków w imię Boże. – Co ty pieprzysz. Nie mów, że paliłeś przed śniadaniem? A tak poza tym, to już koniec wpisu? – Skądże, przydałoby się jeszcze zdjęcie jak się świeci. O! Jest!
„Famicase” to nazwa interesującej wystawy zorganizowanej przez japoński retro sklep – Super Meteor. Przedstawia pracę ponad 50 artystów, których zadaniem było stworzenie okładek kartridży wymyślonych gier na konsolę Famicom. Wielu z nich odwaliło świetną robotę, o czym możecie się przekonać w rozwinięciu. Galeria dostępna na famicase.com, a jej archiwum dostępne tutaj.
One Button Bob to wciągająca gra „na raz”. Sterujemy poszukiwaczem skarbu w ciemnych jaskiniach pełnych pułapek. Tym bardziej interesujące jest sterowanie, bowiem wszystko zależy od kliknięć lewym klawiszem myszy. Koniecznie sprawdźcie i podajcie wyniki w komentarzu :)
Ekipa „Gaki No Tsukai” czyli Tanaka, Endo, Hamada, Yamasaki i wybitny, nieprzewidywalny, rozbrajający Matsumoto.
Z czym to się je? Przedstawione powyżej postacie są gwiazdami w Japonii, znanymi komikami, czy też „pięknisiami” (Endo). Program został emitowany po raz pierwszy 3 października 1989 roku. „Downtown no Gaki no Tsukai ya Arahende!!” (pełna nazwa) najbardziej jest znane poprzez swoje „Batsu Games” (Gry Kary), w którym uczestników spotyka kara za śmianie się w postaci uderzenia kijem, gumowo-podobnym wielkim penisem, pałą policyjną itp. Zasady są proste – chłopaki mają wytrzymać w takich warunkach 24 godziny. Na końcu kilku programów widać ich zmęczenie, ale katowanie zabawnymi scenami i perypetiami skutecznie ich rozbudza. Najczęściej ucina sobie drzemkę Hamada, który jak twierdzi – czuwa. Batsu Games pojawia się tradycyjnie, raz na rok.
Na Campus Party Brasil 2010, który miał miejsce w Sao Paulo, pewna osoba pojawiła się z widocznym wyżej Kratosem z God of War. Jednak owa figura nie tylko ma za zadanie zadziwiać swoim świetnym wykonaniem, lecz jest to również case mod zawierający w swoich wnętrznościach PC. Graczowi zapewne zbędne są wszelakie programy antywirusowe, ostrza Kratosa dumnie przestrzegą przez atakami…
”The legend of FF III is reborn for a new milennium…”.Trzecia odsłona ”Ostatecznej Fantazji” odrodziła się niczym feniks z popiołów i opuściła Kraj Kwitnącej Wiśni, docierając na stary kontynent dopiero po 17 latach. Powróciła z rozmachem, odświeżona i dopieszczona, by w blasku i chwale przypomnieć o dniach swojej świetności. Jednakże czy naprawdę warto było wykazać się siedemnastoletnią, anielską cierpliwością?
Po raz pierwszy gdy zobaczyłem okładkę po lewej, pomyślałem, że to jakiś żart i domalowano „oczy” Big Daddy’emu, bowiem już wtedy skojarzyłem go z Bombermanem. Jak widać, nie tylko ja. Na okładce po prawej, przemalowano odrobinę „Tatuśka” – i Bomberman jak malowany… Wyobrażacie sobie Big Daddy’iego rzucającego bomby na lewo i prawo? Czyżby szykował się nam jakiś bonus w grze? Hehe…
Nitrome odpowiedzialne za m. in. świetne Ice Breaker przypominają o sobie dzięki nowej odsłonie. W Rubblet Trouble będziesz detonował, niszczył, wysadzał… czyli to co tygryski lubią naprawdę. Uwaga, wkręcająca gra! Dobry „odstresowywacz” na sesje :)
Najnowsze komentarze