Recenzja – Kick Ass
Jakiś czas temu zabrałem z kina ulotkę nadchodzącego filmu KICK-ASS. Zamaskowany jegomość w bojowej pozie zwiastował komedię zahaczającą o tematykę superbohaterów. Do tego wysublimowany przymiotnik zaczerpnięty z języka młodzieży i polskich celebrytów (ten pochodzący od wulgaryzmu „jebać”) sprawił, że spodziewałem się najwyżej średniej produkcji. Wczoraj doszło do konfrontacji moich oczekiwać względem filmu z samym dziełem. I od razu przyznaję, że śmiało mogę podpisać się pod stwierdzeniem wydrukowanym na drugiej stronie ulotki: Wybuchowe połączenie Kill Billa Quentina Tarantino z humorem w stylu Guya Ritchiego (Przekręt, Sherlock Holmes). Mało tego, postaram się dodać do tej laurki kilka własnych spostrzeżeń, które zaświadczą o świetności niepozornego KICK-ASSa.
Najnowsze komentarze