Koniec lat 90. – wspomnień czar
Zapewne większość z was pamięta poprzedni artykuł na karawanie (lata ’90), traktujący o podobnym zjawisku. Z racji tego, że okres mojego dzieciństwa przypadał już bardziej na początek nowego milenium (powiedzmy, że tekst traktuje o okresie 1997-2001) chciałbym wam przybliżyć magię tamtych lat.
1) Zabawy codzienne
Nikt wtedy nie marzył o własnym komputerze czy konsoli (zaledwie jedna osoba w okolicy miała PSX-a), więc wyjścia były dwa – albo sławetny Pegazus… albo najzwyklejszy wypad na dwór.
W pierwszym przypadku gra zupełnie nie przypominała tej z dzisiaj- bowiem do domu spraszało się kilkoro kumpli, odpalało magiczny złom i grało w Tanki czy Contre do upadłego. Powstawały sojusze, układy, wręcz knowania… co nie raz prowadziło do kłótni, która trwała z reguły do momentu gdy mieliśmy wyjść na podwórko. A tam było co robić, bo pomimo tego, że nie było wtedy żadnych Orlików, za boisko robił kawałek placu z czterema cegłami symulującymi bramki. A jak się nie chciało grać w nogę, można było zawsze zabrać z domu żołnierzyki i odtworzyć na placu zabaw epicką bitwę z kumplami, której nie powstydziłaby się seria Total War. Skoro już przy grach „na żywo” jesteśmy, warto też wspomnieć o podwórkowym CS-ie, chociaż wtedy o owej grze nikt nie słyszał – pistolet na kulki albo kapiszony, dwie drużyny oraz teren w postaci podwórka i pobliskich bloków dostarczało nam niesamowitych emocji. Do dzisiaj ze znajomymi miło wspominamy sytuacje, w których zostawało się samemu na piętrze, słysząc nadbiegającą schodami z dołu grupę przeciwników i mając nadzieję, że winda zdąży przyjechać przed nimi.
Nieco później na nasze osiedle zawitały salony gier i kafejki internetowe, w których mogliśmy po raz pierwszy zasmakować w tak wybornych daniach jak automaty z Mortal Kombat, Tekkenem czy Metal Slugiem. To własnie wtedy spędzaliśmy całe dnie na wydawaniu dwuzłotówek przy konsolach Playstation, Nintendo 64 oraz kultowych produkcjach na peceta. To właśnie wtedy miałem okazję poznać jedne z najbardziej przełomowych gier w moim życiu, takie jak Crash Bandicoot, Goldeneye, Resident Evil, Quake czy nieodżałowane Wormsy – do większości z nich zresztą chętnie wracam nawet dzisiaj.
2) Hobby/seriale/TV ogółem
Telewizję z tamtego okresu wspominam bardzo dobrze. Rządziły przede wszystkim bajki przed południem na Polsacie i TVN-ie, popołudniowe seriale (a były to prawdziwe klasyki dla twardzieli, jak chociażby Drużyna A czy McGyver) oraz wieczorne dobranocki (do dziś wspominane przeze mnie z nostalgią Muminki, Brygada RR czy klasyczne animacje Disneya). Telewizja kablowa dopiero raczkowała, jednak już wtedy dostaliśmy najlepsze bajki Cartoon Network- Chojraka, Ed, Edd i Eddy, Johhny’ego Bravo czy Krowę i Kurczaka, a także takie klasyki Hannah-Barbera jak Odjazdowe Wyścigi, Flinstonowie czy Kocia Ferajna. Na Fox Kidsie rządziły Potworne Pomidory, Gęsia Skórka, Rodzina Adamsów, Świat Według Ludwiczka. Kto nigdy w życiu nie bał się wyjść z pokoju po seansie Gęsiej Skórki (lub „Czy boisz się ciemności”), ten nigdy nie będzie w stanie zrozumieć dlaczego tak bardzo kręciło nas dziecięce kino grozy. Kapitalnym przeżyciem były bowiem okazje, w których rodzice wracali do domu późną nocą, co pozwalało spragnionemu kreskówek dzieciakowi obejrzeć „doroślejsze” bajki, które najczęściej były adaptacjami komiksów Marvela (tutaj moimi faworytami był Spiderman i X-meni emitowani na Fox Kids). Z filmów pełnometrażowych w telewizji królowały filmy z Jean-Claudem Van Damem, Szklane Pułapki i pozostała tona świetnych filmów akcji… które dzisiaj mogą budzić uśmieszek, lecz wtedy robiły na młodych widzach kolosalne wrażenie. W kinach rządził pierwszy Matrix i Gwiezdne Wojny, najpierw w postaci odświeżonej Starej Trylogii a następnie Mrocznego Widma, które wywołało ogromny szał na uniwersum Lucasa. Dziewczyny płakały nad losem pasażerów Titanica, zaś wszyscy zgodnie zachwycali się takimi klasykami animacji Disneya, jak chociażby nieśmiertelny „Król Lew”.
Początek nowego tysiąclecia w TV zmienił światopogląd dzieciaków jak nigdy wyemitowaniem przez Polsat Pokemonów, od których to zaczęła się cała mania na tazosy, karty kolekcjonerskie, figurki, naklejki z gum Boomer i stosy chińskich gadżetów z „Pocket Monsters”. Rodzice i dorośli „eksperci” starali się w tym przedsięwzięciu dostrzec pranie mózgu i elementy satanizmu, zagrażające niewinnym umysłom dzieci. Te jednak bez najmniejszego skrępowania codziennie śledziły perypetie Asha i spółki, zjadając przy okazji tony Laysów z nadzieją na trafienie jakiegoś unikalnego żetonu. Przypadków opętania i palenia krzyżów nie stwierdzono.
3) Dobrodziejstwa spożywczaka
Oprócz wspomnianych wyżej Laysów (i śp. Rufflesów) przez spory okres królowały także Chio Chipsy, które oprócz niesamowitego smaku posiadały atut w postaci kart z Dragoon Balla. W sklepach mogliśmy znaleźć takie smakołyki jak magiczne gwiazdki Milky Way, przepyszne gumy Boomer o smaku coli czy absolutnie wykręconą…niebieską Pepsi. Hitem były także batoniki Alibi (zbliżone wyglądem i smakiem do Liona) z hasłem „dobrze mieć Alibi”, nowy eksperyment Coca-Coli w postaci Cherry Coke oraz gumy Shock, które nigdy nie były super smaczne, ale za to niesamowicie kwaśne i każdy żujący to paskudztwo zdobywał szacun na dzielni.
Oddzielną kategorią był wakacyjny przysmak w postaci lodów. Wiele z nich możemy spróbować nawet dziś, jak ma to miejsce z Cortiną, Zappem czy Kaktusem, ale w większości ich smak na przestrzeni lat uległ zmianie – moim zdaniem na gorszy. Nigdy w życiu nie zapomnę też przepysznych lodów Hilary, o charakterystycznym kształcie litery O, które były absolutnie śmietankowe i polane truskawkową polewą. Także lody włoskie posiadały unikalny smak, przy którym wszystkie obecne świderki to ledwie cień dawnej chwały.
4) Ciuchy
Pod koniec lat 90 marki takie jak Adidas czy Nike zaczęły powoli brylować się na ulicach, jednak dotyczyło to raczej starszych obywateli. Dzieciaki w tym czasie szalały po podwórkach w koszulkach z Kaczorem Donaldem albo Pikachu bądź też bluzach bliżej nieznanych firm z bazaru. Szczytem elegancji było zresztą noszenie bluz i koszulek marki Fishbone. Jeśli zaś chodzi o obuwie, królowały adidasy ze świecącymi podeszwami oraz najzwyklejsze w świecie trampki, które słabą jakość i olbrzymią częstotliwość niszczenia się nadrabiały niską ceną, ku uldze zrozpaczonych mam.
5) Czasopisma
Na kolosa wśród czasopism o grach wyrosło wydawane do dzisiaj CD-Action, któremu nieśmiało starały się dorównać pozostałe pisma. Po raz pierwszy pojawiły się tzw. Bravo Games w postaci Playa i Clicka!, które osobiście wspominam bardzo ciepło. Obowiązkowym zakupem małego czytelnika był także Kaczor Donald, Giganty oraz Wydania Specjalne – w których pojawiła się prawdopodobnie największa perełka w postaci Życia i Czasów Sknerusa McKwacza autorstwa Dona Rosy. To właśnie wtedy zadebiutował się na rynku magazyn Gwiezdne Wojny Komiks, przedstawiający najciekawsze historie z uniwersum Lucasa w bardzo przystępnej cenie.
Okres opisywany powyżej był dla mnie jedyny w swoim rodzaju– to czas który łączył i spajał stare z nowym, skrupulatnie przygotowując nas na zupełnie nowy (i inny) XXI wiek. To właśnie koniec lat 90. był złotym środkiem w większości aspektów życia dziatwy, która miała czas zarówno na podwórko jak i chociażby na pogranie w swoje ulubione tytuły… a wszystko to w towarzystwie najlepszych kumpli z osiedla. Mimo coraz lepszej dostępności luksusowych dóbr na rynku dzieci wciąż potrafiły cieszyć się z nawet najdrobniejszych bajerów, wzbogacających ich małoletni świat.
O, widze, że artykuł dotarł. Chwilowo jestem na wakacjach, ale po powrocie obiecuje dodać coś świeżego :)
Kiedy można spodziewać sie czegoś nowego ?
@Tajemniczy Don pedro
Jak widzisz, blog sie już nieco rozkręcił, a to dopiero rozgrzewka ;)
Czekam z niecierpliwością na kolejne wspominkowe artykuły, to esensja waszego serwisu.