Historia elektronicznej rozrywki
Na pewno dla wielu z Was świat elektronicznej rozrywki zaczyna się około roku 1995, gdy powstały pierwsze gry 3D. W rzeczywistości ta branża ma o wiele więcej lat. Postaram się przybliżyć Wam choć trochę jej historię. Mam nadzieję, że Was zaciekawi i wrócicie kiedyś do tytułów sprzed lat.
A więc zaczynamy!
Spróbujcie odłączyć ekran od komputera i odpalić GTA4. Nie da się grać? Właśnie. Gry komputerowe nie mogły powstać dopóty, dopóki nie powstało coś, na czym można by obserwować pole rozgrywki. Dla niezorientowanych: dawniej komputery i wszelakie maszyny liczące porozumiewały się z człowiekiem za pomocą buzzerów (małych, pipczących głośników) bądź szeregu cyferek wydrukowanych na kartce. Programy wprowadzano natomiast na taśmach perforowanych – ogromnych, dziurkowanych, papierowych rolkach mierzących po kilkadziesiąt metrów długości.
Jednak już w 1949 roku na uniwersytecie w Cambridge (Labolatorium Matematyczne) powstała ogromna maszyna zajmująca całą salę – EDSAC (Electronic Delay Storage Automatic Calculator). Kolos składający się z pamięci rtęciowej i lamp próżniowych został zbudowany na architekturze von Neumanna (określa podział komputera na procesor, pamięć oraz urządzenia we/wy) przez angielski zespół informatyczny Maurice’a Wilkesa. Był on maszyną wielce ciekawą, gdyż jako pierwszy tego typu posiadał… ekran. A właściwie 3 małe, okrągłe ekraniki (każdy 35×16 punktów). Ułatwiono również komunikację z kolosem poprzez 3 klawiatury telefoniczne (te wykręcane). Działały one trochę na zasadzie prymitywnej myszki, pozwalały wykonywać podstawowe operacje. EDSAC był też pierwszą maszyną, na której wykonywano badania naukowe, gdyż uznano go za wyjątkowo dokładny i mało awaryjny (średnio jedna awaria na 30 minut).
EDSAC (Electronic Delay Storage Automatic Calculator)
Kolejnym urządzeniem, które odegrało znaczącą rolę w powstaniu gry komputerowej był telewizor. W 1951 roku młody, 29 letni inżynier Ralph Baer, Amerykanin niemieckiego pochodzenia pracujący w firmie Loral produkującej telewizory, usłyszał od swojego szefa, Sama Lackoffa coś, co brzmiało mniej więcej tak: „Zbuduj najlepszy telewizor na świecie”.
Istotnie Samowi chodziło o zbudowanie odbiornika, który przełamał by stereotypy o małym, czarno-białym, drogim gównie i podbiło rynek. Po kilku miesiącach Ralph miał już pomysł. Nie do końca taki, o jaki chodziło dyrekcji Loral, ale dość ciekawy. Mianowicie zaproponował wbudowanie w produkowany przez firmę odbiornik niewielkiego, zbudowanego na bazie analogowych elementów elektronicznych mikrokomputera, zawierającego kilka prostych gier. W rzeczywistości ten mikrokomputerem dość znacznie powiększył by wymiary telewizora i był po prostu drogi. Lackoff wyśmiał Ralpha Baera i odrzucił jego projekt. Ralph musiał więc porzucić swoje marzenia o grze telewizyjnej.
Dziś uważa się to za pierwszy projekt gry telewizyjnej, jednak w 1946 roku przez Thomasa T. Goldsmitha Jr i Estle Ray Mann została zbudowana prosta gierka na podstawie kineskopu katodowego. System składał się z ośmiu lamp próżniowych (cztery triody 6Q5, cztery tetrody 6V6) i przycisków sterujących. Jednak system ten nie wysyła sygnałów, które potem można by wyświetlić na ekranie. Powód? Za słabe parametry.
Cele były narysowane ręcznie na ekranie, ruchoma była tylko rakieta, której używano jako broni. Przez to, że system nie wysyłał sygnałów, które można wyświetlić jako grafikę, uważa się go za pierwszy system do grania na monitorze CRT, a nie grę telewizyjną.
Przejdźmy więc dalej.
W 1952 roku pracownik uniwersytetu w Cambridge, A.S. Douglas, który pracował nad rozprawą doktorską na temat interakcji człowieka i maszyny, postanowił ją zilustrować. Na EDSAC‚u napisał prostą grę pod jakże egzotycznym tytułem ”Noughts and Crosses”, czyli po polsku ”Kółko i krzyżyk”.
Zilustruję: EDSAC rysował na jednym z ekranów planszę 3×3 i proponował grę, człowiek vs. komputer, lub komputer vs. człowiek. Przy pomocy klawiatury telefonicznej można bowiem było wybrać, kto zacznie.
Douglas został doktorem, ale nie tylko. Przeszedł do historii gier jako twórca pierwszej, graficznej gry komputerowej. Dla uczczenia tego wydarzenia, w bibliotece uniwersytetu w Cambridge, znajduje się wciąż jego rozprawa (deskrypcja gry).
Sterownik ekranu EDSAC w małym okienku screen OXO („Noughts and Crosses”)
Na kolejną produkcję przyszło nam poczekać aż 6 lat. To wtedy, w 1958 roku, niejaki William Higinbotham dokonał przełomu w elektronicznej rozrywce. William pracował w Brookhaven National Labolatory w USA, gdzie uczestniczył przy budowie pierwszej bomby atomowej i dalej zajmował się badaniem broni nuklearnej. Jak na laboratorium przystało, przechodziło przez nie wiele wycieczek, których członkowie chcieli zobaczyć, na co idą ich podatki. Aby uatrakcyjnić pokaz możliwości zakupionego właśnie sprzętu komputerowego, William wpadł na pomysł stworzenia prostej gierki, którą nazwał ”Tennis for Two”. Jednak zakupiony komputer nie posiadał wyświetlacza. Higinbotham wpadł więc na pomysł połączenia do niego okrągłego oscyloskopu.
Na oscyloskopie rysowały się więc dwie kreski (po prawej i lewej stronie – symbolizowały paletki) oraz latająca pomiędzy nimi kulka. Użytkownicy natomiast dostali w ręce specjalne sterowniki z dwoma przyciskami, za pomocą których sterowano paletkami. Można je nazwać praprzodkami współczesnych Dual-Shocków i innych bajerów.
Tennis for Two
Maszyna została zrobiona na szybko, więc nawet nie podliczała wyników. Mimo to chętnych do gry nie brakowało. Konstrukcję szybko udoskonalono o opcję zmiany grawitacji! Szkoda, że współczesne ‚elektroniczne paletki’ nie mają takiej funkcji. Po roku maszynę rozebrano i na jej bazie zbudowano kilka innych projektów. Natomiast w 1995 roku świat pożegnał Williama A. Higinbothama. Zmarł w wieku 84 lat i nigdy nie lubił gier komputerowych.
W 1961 roku grupa studentów z uniwersytetu Massachusetts otrzymała do badań komputer DEC PDP-1 oraz zadanie przygotowania programów demonstrujących jego możliwości. Komputer charakteryzował się tym, że nie zajmował całego pokoju, a był wielkości biurka, posiadał duży (kilkunastocalowy) wyświetlacz i był dość ‚mocną’ maszyną – oparty był 18-bitowe słowa i 4 kilosłowa pamięci (9 kilobajtów) z możliwością rozbudowy do 64 kilosłów. Komputer zasłynął wcześniej tym, że był podstawową maszyną pierwszych grup hakerskich. I nie chodzi tu o elektronicznych włamywaczy, tylko osoby wyjątkowo wykształcone w dziedzinie informatyki, znające wiele języków programowania. Właśnie tak wtedy rozumiano stwierdzenie ‚haker’.
DEC PDP-1
Ale przejdźmy do rzeczy. Jeden ze studentów, Steve Russel, fan literatury science-fiction, zapodał pomysł napisania gry, która symulowała by walki dwóch kosmicznych statków. Pomysł spotkał się z aprobatą pozostałych studentów i grupa zabrała się do roboty. Stworzenie gry zajęło im pół roku. ”Spacewar!”, gdyż tak nazwana została gra, stała się hitem. Dwa stateczki (jeden w kształcie beczułki a drugi podłużny i cienki) latały po ekranie sterowane przez użytkowników za pomocą specjalnie skonstruowanych sterowników. Zadaniem graczy było zniszczenie siebie nawzajem przy pomocy rakiet. Później dodano wiele ulepszeń utrudniających, lub ułatwiających rozgrywkę. Gra stała się tak popularna, że DEC dodawał egzemplarz do każdego wyprodukowanego komputera PDP-1!
Jednak praca nad ciągłymi ulepszeniami „Spacewar!” tak pochłonęła Steve’a, że ten nigdy nie ukończył studiów.
Spacewar! Z prawej Nolan Bushnell
Widząc rosnący potencjał rynku gier komputerowych, z kryjówki wyszedł Ralph Baer. Nie pracował już w Loral, a w Sanders Associates (firmy zajmującej się technologiami wojskowymi). W 1966 roku zbudował z przyjaciółmi szereg siedmiu kontrolerów. Każdy posiadał wbudowaną jedną grę oraz roboczą nazwę ”Home TV Game”. W 1971 roku podpisał kontrakt z produkującą telewizory firmą Magnavox i już w 1972 roku wydana została konsola ”Odyssey”.
Jednak dyrekcja stwierdziła, że projekt jest zbyt drogi i trochę uprościła konstrukcję. Z kolorowej gry wyposażonej w kilka różnych kontrolerów pozostawiono dwa pady i czarno biały obraz bez szczegółów. Do konsoli dołączano więc tekturowe nakładki na ekran telewizora oraz… długopis i kartkę. Wykastrowana konsola nie potrafiła nawet zliczać wyników! Mimo to odniosła spory sukces i wreszcie gry komputerowe (bo przecież konsola to też swego rodzaju komputer) trafiły w domowe zacisza.
Po prawej: Ralph Baer i pudełko z Odyssey
Jedna z gier stworzonych przez Baera i paczkę była bardzo ciekawa, gdyż posiadała… pistolet świetlny! Właściwie to elektryczny. Strzelba, która wyglądem i wielkością przypominała prawdziwą, wyposażona została w prosty, analogowo-elektroniczny żyroskop. Gra polegała na strzelaniu do latających talerzy. Był to pierwszy tego typu kontroler na świecie. Na ekranie rysowały się dwa ruchome kwadraty – jednym był celownik, a drugim cel. Zadaniem gracza było najechanie celownikiem na kwadrat i naciśnięcie spustu. Używał do tego celu wyżej wspomnianego pistoletu, a raczej strzelby świetlnej.
Wśród gier Baera znajdowała się również symulacja tenisa stołowego, którą w 1972 roku Nolan Bushnell wpakował w pudło z telewizorem w środku i ustawił w barze. Grę nazwał ”Ping-PONG”. Wcześniej jeszcze w tym samym automacie znajdowała się elektronika z komputera DEC PDP-1, oraz ”Spacewar!”, jednak nie odniosła sukcesu – była za trudna w sterowaniu. Trzeba było czytać instrukcję, a ludzie nie mają na to ani czasu ani ochoty. Pong zrobił furorę. Automaty zaczęły kopiować różne firmy (np. Atari). W Japonii podobno nawet zabrakło monet 100-jenowych (tyle kosztowała partyjką w PONG’a)! Jednak Baer posiadał patent na swoje wynalazki i wytoczył proces Nolanowi, który zresztą wygrał. Tym samym udowodnił, że gry to biznes, a nie tylko zabawa.
Oryginalny automat Pong / Gra w akcji / Nolan Bushnell
Wkrótce inne firmy rozpoczęły kopiowanie gier, na które nikt nie miał patentów, lub zwyczajnie zmieniali w nich nazwy. Pierwszą firmą, która prowadziła taki proceder było Atari. To właśnie ono wyprodukowało automat z grą ”Asteroids”, czyli niczym innym jak ”Spacewar!” pod inną nazwą.
Domowy Pong od Atari
Technologia zaczęła iść do przodu. Kolejne firmy tworzyły świetne gry (np. Jest Set Willy od Matthew Smitha), upadały, a na ich miejscu wyrastały 3 nowe i kopiowały produkcje poprzedniej. To tak jak zetniemy drzewo – z pnia wyrosną pędy. Wkrótce powstała grafika 3D i retro-produkcje odeszły w niepamięć. Dziś jednak coraz chętniej po nie sięgamy. Sentyment? Nie. Żyła złota dla firm z branży gier komputerowych. Zachęcają nas do gry w stare produkcje, gdyż łatwo mogą się na tym dorobić.
I tu każdy powinien zadać sobie kilka pytań: Czy Baer był nam potrzebny? Co stało by się z grami gdyby nie on? I wreszcie czy gry to jeszcze elektroniczna rozrywka, czy już komputerowy biznes i żądza pieniądza? Nie odpowiem na nie, gdyż wznieciło by to burzę. Niech to pozostanie sprawą indywidualną.
Oj, dałbym dużo za Odyssey z tym gunem. ; )
Ciekawa tematyka. I nieźle napisana.
I stara jak świat. Nie wiedziałem, że abrasante gdzieś ten tekst jeszcze trzyma :>
@krzaczor – stąd jeszcze stary znak wodny karawany, szkic długo zalegiwał, hehe.
Whoa, fajny tekst. Bardzo ciekawy!
Polecam książkę Bartka Kluski „Dawno temu w grach” :)
Też mi się skojarzył ten tekst z dziełem Bartłomieja.
Przybliżę mój komentarz z retro-strefy.
Długi wstęp (końca nie było, hehe), kilka rzeczy mocno technicznych, nie zrozumiałych dla mnie, lecz przy tego typu materiale nie mogło się obyć bez tego typu „smaczków”. Sam tekst napisany bardzo przyzwoicie, zarys chronologiczny łatwo zrozumieć.
Z tego co czytałem, Tennis for Two był tworzony przez 9 miesięcy. Więc pierwsza gra w historii to OXO… Tutaj też bym polemizował, tzn. bez wątpienia jest ona pierwszą, lecz nie była ona dostępna dla nikogo poza kadrą i studentami Cambridge. No i przede wszystkim nie służyła rozrywce, a jak sam napisałeś – miała na celu przedstawić relację pomiędzy człowiekiem a maszyną liczącą.
Znalazłem ciekawy tekst mówiący też o innych ‚grach’ matematycznych z tamtych lat:
Jeszcze odnośnie tego pistoletu który wygląda ‚zbyt’ realistycznie, hehe. W akcji możecie go zobaczyć w jednym z odcinków Angry Video Game Nerd, a dokładnie w tym na temat Magnavox Odyssey.
@Mruvek
A, właśnie, przypomniałeś mi że jej ciągle jeszcze nie kupiłem. Klik-klik, Allegro, klik-klik, Kup Teraz.
Faktycznie mozna odniesc wrazenie ze art ociera sie o wspomniana juz przez moich przedmowcow swietna ksiazke Bartlomieja Kluski „Dawno temu w grach”. Moze to dlatego ze opowiedziana jest ta sama historia, niemniej mysle ze warto dorzucic tu link do recenzji owej ksiazki, Oraz wywiad z jej autorem.
afacka head phone
@Axi0maT
Zarzucano mi nawet plagiat z dziełami nie tylko Pana Bartka. Wytłumaczenie jest proste, historii nie da się opowiedzieć w inny sposób [jeżeli chcemy uwzględnić głównie punkty kulminacyjne].
„[…] uznano go za wyjątkowo dokładny i mało awaryjny (średnio jedna awaria na 30 minut).” Boskie :D
Ciekawe jak dzisiaj by się trzymał taki komputer, gdyby wszystkie komponenty zastąpiono współczesnymi odpowiednikami, np. żarówki próżniowe dzisiaj byłby wykonane z lepszych materiałów, lepszą techniką, z lepszą dokładnością, itd.
Ogólnie uważam, że pierwszą grą >telewizyjną< była właśnie konsola Odyssey pana Baera. Poprzednie 'gry' to albo pierwsze gry elektroniczne, albo eksperymenty techniczno-matematyczne znane jedynie autorom i paru osobom wtajemniczonym.
Poza tym gra ma na celu zapewnić rozrywkę, więc trzeba postawić pytanie czy te pierwsze eksperymenty to zapewniały.
Dla zabawy odpowiem na pytania autora.
Czy Baer był nam potrzebny? Z pewnością, w końcu chciał zrewolucjonizować rynek i pchnął coś do przodu, coś co dziś jest duże, znacznie mniej kanciaste, toczy się z ogromną prędkością i nie wygląda na to by coś chciało je zatrzymać.
Co stało by się z grami gdyby nie on? Ktoś by później stworzył pierwszy ogólnodostępny system do gier (Chińczycy znacznie wcześniej mieli druk niż Europejczycy). Może dopiero teraz dawne retro gry byłyby na topie? :D
I wreszcie czy gry to jeszcze elektroniczna rozrywka, czy już komputerowy biznes i żądza pieniądza? Może jedno i drugie? Są jedni co tworzą gry z pasją, by inni mogli pograć i cieszyć się dobrą zabawą, a drudzy z kolei tworzą grę, bo widzą w niej zysk.