Home > Frustrality, Gry > Frustrality, czyli gra, która wkurwia #1 Puzzle Quest [PC]

Frustrality, czyli gra, która wkurwia #1 Puzzle Quest [PC]

16 stycznia, 2010 Idź do komentarzy

Witam, Nagash z tej strony. Jest to mój pierwszy wpis na Karawanie. Za radą abrasante, postaram się stworzyć cykl „Frustrality, czyli gra, która wkurwia”. Zapraszam do lektury i komentowania pilotażowego wpisu.

Wiele oldschoolowych, ale także całkiem nowych gier, dostarcza graczowi delikatnie mówiąc wysokich poziomów frustracji. Ilość błędów, niebotycznie zawyżony poziom trudności, idiotyczne rozwiązania w czasie rozgrywki, źle zaprojektowane poziomy, idiotyzm sztucznej inteligencji…

Co mnie wkurza w niektórych tytułach? Dlaczego czasami mam ochotę rzucić padem, handheldem, monitorem czy czymkolwiek w pobliżu? Postaram się pisać w tym cyklu o grach, które mogą doprowadzić człowieka do granic wytrzymałości fizycznej i psychicznej.

Pierwszym tytułem, o którym postanowiłem napisać, jest „Puzzle Quest: Challenge of the Warlords” na PC (pojawiła się również na inne platformy, m. in. NDS/PSP/Wii/PS2). Gra, która w wielu recenzjach znanych i szanowanych serwisów zdobyła bardzo wysokie noty oraz znak jakości. Pierwszy kontakt z PQ miałem dzięki wersji demo zamieszczonej w czasopiśmie CD-Action. Spodobała mi się i po kilku miesiącach stałem się jej posiadaczem. Minęło kilka godzin grania – przeciwnicy stali się wytrzymalsi i posiadali lepsze zaklęcia, krew zaczyna zalewać. Dlaczego?

Przez to, że prawie cała rozgrywka Puzzle Quest oparta jest na farcie (nie chodzi mi tu o hazardowe gry losowe). Zamiast rozerwać się przy lekkiej grze RPG z elementami gry logicznej (albo raczej na odwrót), czuję się bardziej spięty i zły. Dla osób, które nie miały styczności z owym tytułem, postaram się przybliżyć „z czym to się je”. Jest to gra z gatunku RPG, osadzona w świecie fantasy o mangowej stylistyce. Walki są prowadzone w formie gry logicznej, w której należy łączyć kolorowe kulki/gwiazdki/czaszki w ciąg trzech lub więcej elementów tego samego typu/koloru w pionie lub poziomie.

Łączenie elementów ponosi za sobą różne bonusy:
– Po połączeniu kolorowych kul zyskujemy manę do rzucania zaklęć.
– Za gwiazdki dostajemy doświadczenie.
– Czaszki zadają obrażenia przeciwnikowi.

Wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że przeciwnik sterowany przez CPU ma niesłychanego „farta”. Owy fart wykorzystuje w następujący sposób: wydaje się, że wie jakie spadną następne elementy układanki. Po rozbiciu kilku kryształów przez CPU, spadają ułożone obok siebie czaszki, bądź inne kryształy ułożone w ten sposób, aby od razu się rozbijały co doprowadza do zabójczej reakcji łańcuchowej. Czasem takie „combo” ma miejsce kilka razy pod rząd w czasie jednej tury… I tak w większości walk. Dawno tyle nie bluzgałem podczas grania.

Proces zamierzony wcześniej przez programistów? W ten sposób chcieli „lekko” podnieść poziom trudności? Nie mam pojęcia, lecz przyznać trzeba, że skutecznie to przedłuża rozrywkę i sprawia, że gra jest mocno wymagająca. Tak czy siak cholernie wkurzające są sytuacje, gdy Tobie nic nie spadnie porządnego, a komputerowi tworzą się same combosy obrażeń lub many.

Nie mówię, że jest to słaba gra (co prawda po jakimś czasie fabuła powoli zaczyna umykać), ale czasem ten fakt zniechęca człowieka do grania w owy tytuł. Wiele zdarzyło mi się, że po kilku godzinach w furii wyłączałem program (dobrze, że nie potrzeba płytki, bo mogłaby ucierpieć) i nie wracałem do tej gry przez kilka tygodni.

Jeśli chcesz się przekonać o czym piszę, to polecam sięgnąć po „Puzzle Quest: Challenge of the Warlords” i pograć kilka godzin a zauważysz, jaka gra może być „frustrality” ;)





Tagi:Tagi: , ,


  1. Deithwen
    17 stycznia, 2010 at 02:21 | #1

    Można kontrolować przebieg rozgrywki odpowiednim ekwipunkiem i zaklęciami – poważnie.

    Oczywiście że wydarzą się „niespotykane zbiegi okoliczności” na korzyść przeciwnika – ale imho bez przesady. Dobrą postacią do gry pierwszy (i prawdopodobnie ostatni) raz jest rycerz – posiada dobre statystyki i czary dzięki którym naprawdę można sobie dać radę.
    Jedynymi przeciwnikami z którymi miałem problemy o których piszesz byli więksi bossowie albo obrońcy reliktów.

  2. Mr.Lol
    17 stycznia, 2010 at 10:56 | #2

    Gra jest prosta, tylko trzeba myśleć. Gdy wbiłem 50lvl miałem tylko 21 porażek i ostro ponad 400 wygranych walk(coś koło tej liczby)

  3. Nagash
    17 stycznia, 2010 at 12:35 | #3

    Same walki nie są takie ciężkie, ale nie zmienia to faktu, że denerwująca jest ta fartowność przeciwnika. Takie są przynajmniej moje odczucia w stosunku do tej gry.

  4. abrasante
    17 stycznia, 2010 at 14:48 | #4

    Pamiętam, że jak byłem w Polsce na wakacjach, to podajże w Biedronce widziałem owy tytuł. A mogłem sobie sprawić, bo Twój opis „frustrality” o dziwo mnie zachęcił do tej gry, hehe. Ale prędzej sięgnę po wersję na NDS.

  5. Deithwen
    17 stycznia, 2010 at 19:43 | #5

    abrasante :
    Pamiętam, że jak byłem w Polsce na wakacjach, to podajże w Biedronce widziałem owy tytuł.

    Ja swoją kopię kupiłem w Plusie! Za 10zł nie mogłem przepuścić takiej okazji!

  6. Nagash
    17 stycznia, 2010 at 20:07 | #6

    Ja swoją zdobyłem na serwisie gametrade.pl wymieniłem za black & white.

  7. abrasante
    17 stycznia, 2010 at 21:02 | #7

    Jak mogłeś pozbyć się tak świetnej gry! Toż to grzech! Hehe.

  8. Mr.Lol
    18 stycznia, 2010 at 18:49 | #8

    @Nagash

    Ja takich nie odczuwałem :P.

    Komputer nie farci – on wykorzystuje sytuację :)

  9. kowalump9
    25 stycznia, 2010 at 18:53 | #9

    Po kilkunastu przegranych ty tez mozesz przewidziec jak kulki beda spadac. Ta gra nie jest taka trudna, tylko Lord bane jest strasznie ciezki do pokonania.

  10. Piaf
    5 marca, 2010 at 10:51 | #10

    Bzdura, przeszedłem tą wciągającą grę i nie zauważyłem, żeby przeciwnik „miał farta”. Zabójcze combosy przytrafiały się zarówno mi, jak i CPU. Jedyną wk*rwiającą rzeczą w tej grze jest jej umiejętność pochłaniania wolnego czasu O.O

  11. Neotes
    9 sierpnia, 2010 at 18:53 | #11

    Mnie tam też skuteczność kompa nie przeszkadzała za bardzo, za to frustrowało mnie co innego – ciągły napływ nowych przeciwników na mapie i to że rzadko kiedy dało się uniknąć walki z nimi. Nerwicy dostawałem jak chcąc wypełnić jakieś zadanie musiałem przejechać ponad 5 „ścieżek”, bo na bank na nich znajdowało się /pojawiało paru przeciwników a ileż można walczyć z tymi szczurkami czy orkami zdecydowanie słabszymi od ciebie? Nie da się tu „one-shotnąć” przeciwników i jechać dalej (no, może z bardzo dobrze dopieszczoną postacią, ale to też trochę czasu zajmuje).

  1. Brak jeszcze trackbacków