Home > Felieton, Gry, Retro, Zestawienia > Emulacja na PSP, część pierwsza

Emulacja na PSP, część pierwsza

Już po moim pierwszym artykule o aplikacjach na PSP na Karawanie podniosły się głosy narzekające na to, że pominąłem emulatory. Te same głosy przypomniały o sobie przy okazji drugiego artykułu opisującego moje ulubiony gry homebrew. Nie chciałem jednak pisać o emulacji na marginesie tekstu o czym innym, ponieważ uważam że na PSP emulatory stanowią oddzielną kategorię programów, a tym samym zasługują na własny artykuł. Poniżej zatem długo wyczekiwany raport o aplikacjach które umożliwiają odwiedzenie ukochanych konsol i komputerów naszego dzieciństwa…

Po tym jak w 2005 roku po raz pierwszy zobaczyłem PSP na targach Tokyo Game Show, przez jakiś czas dzielnie udało mi się powstrzymać od zakupu. Z jednej strony widziałem zmaterializowaną przyszłość komputerowej rozrywki, elegancki i lśniący sprzęt, który był możliwościami oddalony o lata świetlne od Gamboy’a Advance i pierwszego Nintendo DS, z drugiej jednak nie chciałem wydawać pieniędzy na gadżet służący mi tylko do grania. Zapewne wytrzymałbym dłużej w swoim postanowieniu, gdyby nie artykuł o emulacji Amigi na PSP autorstwa Marcina „Gumboya” Grąziowskiego. Znaleziony na Polskim Portalu Amigowym. Opis emulatora PSPUAE był przysłowiową kroplą, która spadła na beczkę z prochem (albo jakoś tak). Dwa tygodnie później trzymałem już w ręku swój własny egzemplarz PSP. Tak więc historia mojego romansu z tą konsolą zaczęła się właśnie od emulacji.

Przegląd emulatorów homebrew zdecydowałem się zacząć od najstarszych systemów i stopniowo zbliżać do naszych czasów, mniej więcej w porządku chronologicznym. Od razu na wstępie muszę zastrzec, że nie mam ambicji opisania wszystkich dostępnych aplikacji – jeśli którejś z nich nie używałem, nie zostanie ona tutaj wspomniana. Po drugie, po zamieszaniu w komentarzach pod ostatnim moim artykułem, tym razem dołączam linki do stron wymienionych programów, jednakże nie gwarantuję, że będą one działać na wszystkich modelach i firmware’ach Waszych konsol. Po trzecie wreszcie, uprzedzam że komentarze niegrzeczne lub niemerytoryczne będę wycinał. A po tym wstępie, zapraszam do lektury!
.

ZX Spectrum


Mój pierwszy własny komputer, więc nic dziwnego, że zajmuje szczególne miejsce w moim małym, czarnym serduszku. Piskające dźwięki, słaba rozdzielczość, colour clash (czyli „rozlewanie się” kolorów, spowodowane ograniczeniami architektury), proste gry – a jednak różowe gogle nostalgii zacierają to wszystko. W początkach emulacji na PSP dostępny był jedynie program PSPectrum, niestety niepozbawiony wad. Napisany pod firmware 1.50, miał problemy z kompatybilnością z wyższymi firmware’ami, przez co musiałem uruchamiać go za pośrednictwem IRShell, co z kolei wydłużało czas startu. Wygoda użytkowania była taka sobie, a na dodatek nie obsługiwał wszystkich formatów używanych do zapisu programów na ZX Spectrum. O ile dobrze pamiętam, bez problemów wczytywały się tylko obrazy taśm o rozszerzeniu .tap – niestety, niektóre z moich gier nie występowały w tym formacie. Ogólnie zatem PSPectrum był niezbyt porywający – ale na bezrybiu i rak ryba.

Na szczęście jednak w 2008 roku pojawił się nowy zawodnik – Fuse. Ten emulator bił konkurenta na głowę: jego uruchomienie nie wymagało żadnych sztuczek, interfejs był estetyczny i przyjazny, program obsługiwał wszystkie możliwe rodzaje plików, pozwalał na zapis stanu gry (bardzo przydatne w co trudniejszych grach), a także był kompatybilny chyba z każdym możliwym członkiem rodziny ZX Spectrum, wliczając w to i bękarty takie jak np. rosyjski klon o nazwie Pentagon. Dzięki temu mogłem zagrać w niektóre gry z ulepszonym dźwiękiem dla wersji ZX Spectrum 128, między innymi rozszerzoną wersję Amaurote. Do tego jeszcze wisienka na torcie, czyli możliwość grania w wersji czarno-białej – prawdziwe błogosławieństwo, zważywszy na szkaradne kolory w niektórych grach lub, w moim przypadku, przyzwyczajenia wynikające z gry na monochromatycznym monitorze w czasach dzieciństwa.
.

Commodore 64


Tu opis będzie krótszy, jako że moja styczność z tym mikrokomputerem była praktycznie żadna. Dlaczego praktycznie? Otóż nie jestem do końca pewien czy kiedyś nie miałem okazji grać na „Komodzie” w Giana Sisters – jednakże pamiętam to jak przez mgłę i zupełnie możliwe, że był to już jakiś port na wczesne PC. Tym niemniej Commodore 64 było filarem ośmiobitowej rozrywki, tak w kwestii gier, jak i jeśli idzie o demoscenę, zatem nie mogłem nie spróbować uruchomić na PSP jednego czy drugiego tytułu, o którym kiedyś czytałem w „Bajtku”.


Emulatorem którego używałem był PSPVice – nie do końca idealny w obsłudze, ale dobrze spełniający swoje zadanie. Na pierwszy ogień do testowania poszły dwa klasyki: Last Ninja i wspomniane wcześniej Giana Sisters. Miło mi było stwierdzić, że pomimo tylu lat obydwa tytuły nadal dają kupę frajdy z grania i zaskakująco dobrze wyglądają. Oczywiście nie ma co spodziewać się cudów, to w końcu tytuły ośmiobitowe i to widać, ale na ekranie PSP prezentują się całkiem sympatycznie. Nieduży rozmiar wyświetlacza powoduje, że pikseloza mniej drażni, a soczyste kolory dodają trochę życia wiekowej grafice.

Wiem że istnieje jeszcze jeden emulator Commodore 64, mianowicie PSPYape przeniesiony na PSP przez niestrudzonego francuskiego kodera o pseudonimie ZX-81, ale mimo wysiłków nie udało mi się go uruchomić. Szkoda, bo wszystkie emulatory sportowane przez Francuza mają podobny interfejs, są wygodne w obsłudze i posiadają różne ciekawe udogodnienia. Niestety, ten akurat odmówił współpracy z moim PSP. Tym niemniej zaznaczam, że istnieje, bo dla kogoś z innym firmwarem lub modelem konsoli może to być dobra alternatywa dla PSPVice.
.

Thomson MO5


Francuski mikrokomputer o którym (prawie) nikt w Polsce nie słyszał, a jednak dla mnie konstrukcja ważna. W pradawnych czasach wczesnej podstawówki, kiedy to dopiero odkryłem gry komputerowe i pierwsze ośmiobitowce, nie miałem jeszcze własnego sprzętu. Również niewielu znajomych moich rodziców dysponowało takimi kosmicznymi wynalazkami (przypomnę, że mówimy tu o środku lat osiemdziesiątych). Moja fascynacja znajdywała wówczas wtedy ujście przy przeglądaniu kilku znajdujących się w domu pism komputerowych – taka elektroniczna pornografia, tyle że bez golizny. Poza kilkoma numerami Bajtka, w domu znalazł się również egzemplarz francuskiego czasopisma Science & Vie Micro, w którym znajdował się opis gry l’Aigle d’Or (Złoty Orzeł), właśnie na ten francuski komputer. Spędziłem długie godziny wgapiając się w zdjęcia z gry, dlatego też ćwierć wieku później postanowiłem spróbować ją odpalić na PSP.

Do emulacji systemu Thomlson MO5 służy program PSPMO5, kolejny port dostępny na PSP dzięki wspomnianemu ZX-81. Jak wszystkie emulatory ze stajni tego dżentelmena, tak i ten jest estetyczny i przyjazny w obsłudze. Pomimo tego, nie pozwolił mi się zapoznać z l’Aigle d’Or – jedyne pliki z grą jakie udało mi się namierzyć w czeluściach internetu okazały się być niekompatybilne z emulatorem. Inne tytuły udało mi się uruchomić bez problemu, tego jednak nie. Niezależnie od wyniku eksperymentu, wspominam tu o tym mało znanym mikrokomputerku ze względu na sentyment wobec samej gry. Na zakończenie jeszcze jedna ciekawostka – nad l’Aigle d’Or pracował niejaki Louis-Marie Rocques, który parę lat później do spółki z bratem i kolegą z wojska założył legendarną firmę Silmarils.
.

Nintendo Entertainment System


I tak dochodzimy do pierwszej konsoli w tym zestawieniu. Na ile się orientuję, Famicon, czyli Nintendo Entertainment System, nie był u nas popularny w swoim prime time, czyli latach osiemdziesiątych, za to w kolejnej dekadzie chyba prawie każdy zetknął się z jego chińską podróbką o nazwie Pegasus (vide tekst „Lata dziewięćdziesiąte”). Jego popularność wcale mnie nie dziwi, zważywszy na to, jak miodne były niektóre z tych gier. Castlevania, Super Mario Bros czy Contra są nadal wciągające, mimo że ich wyśrubowany poziom trudności w dalszych etapach jest czymś już w praktyce niespotykanym we współczesnych tytułach.


Do emulacji NES służą na PSP dwa programy: NesterJ i e[mulator]. Mnie osobiście bardziej przypadł do gustu ten pierwszy – poza tym że jest łatwy w obsłudze i przyjemnie wygląda, udostępnia bardzo wiele użytecznych opcji. Można sobie dostosować parametry wyświetlania obrazu, i to nie tylko rozmiar i proporcje, ale również paletę barw. Istnieje też możliwość „przewinięcia” akcji o kilka sekund wstecz, podobnie jak to się dzieje w grze Prince of Persia: Sands of Time – przy co trudniejszych grach jest to prawdziwe błogosławieństwo, bo zamiast zaczynać od jakiegoś dużo wcześniejszego punktu zapisu, można po prostu cofnąć czas i spróbować jeszcze raz. A dla osób które całe Super Mario Bros znają na pamięć, NesterJ udostępnia opcję lustrzanego odwrócenia gry, dzięki czemu powiedzenie „twoja stara przeszła Mario w lewo” nabiera zupełnie nowego znaczenia.

Alternatywą dla NesterJ jest e[mulator]. Wprawdzie na pierwszy rzut oka wydaje się on o wiele bardziej siermiężny (minimum opcji, zero bajerów), za to pozwala również emulować inne systemy, m.in. Gameboy, PCEngine, Sega Master System. Dla osób które nie lubią mieć stu tysięcy ikonek programów na swoim PSP, może to być poważną zaletą, tak samo jak surowa prostota tego programu.

Ciąg dalszy w kolejnym odcinku.





Tagi:Tagi: ,


  1. Mruvek
    14 maja, 2010 at 22:37 | #1

    O taak, emulacja to bardzo duża zaleta PSP, sam przejrzałem wiele gier na NESa, które chciałem sobie przypomnieć albo poznać. Niestety na emulacji Amigi najbardziej się zawiodłem, a na tym najbardziej mi zależało..

  2. Morden
    15 maja, 2010 at 00:47 | #2

    Mala uwaga nie tyczaca sie samego tekstu, a wszystkich elementow na ktore mozna kliknac. Z uwagi na wygode warto pamietac o tym, by wszystkie linki oraz zdjecia otwieraly sie w osobnych zakladkach. Czesto wkurzam sie gdy autorzy tekstow o tym nie pamietaja i wszystko otwiera mi sie w miejscu ogladanej strony.

  3. Krupier
    15 maja, 2010 at 11:49 | #3

    Szkoda, że emulacja SNESa na PSP praktycznie nie istnieje. ;/

  4. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    15 maja, 2010 at 11:55 | #4

    @Mruvek
    Mam tak samo. Amiga, well, niektóre gry da się, ale ogólnie jest słabo. O tym jednak w następnym odcinku.

    @Morden
    Postaram się o tym pamiętać. Sam i tak zawsze robię Open in new windows, dlatego nie mam odruchu. Pierwszy raz wrzucałem tekst do WordPressa, bo nie moglem się doczekać, aż wódz wrzuci…

    @Krupier
    Jak nie istnieje, kiedy istnieje. Będzie w następnym odcinku i powiem więcej – jest bardzo dobrze.

  5. Dukarz
    15 maja, 2010 at 14:59 | #5

    Morden :
    Mala uwaga nie tyczaca sie samego tekstu, a wszystkich elementow na ktore mozna kliknac. Z uwagi na wygode warto pamietac o tym, by wszystkie linki oraz zdjecia otwieraly sie w osobnych zakladkach. Czesto wkurzam sie gdy autorzy tekstow o tym nie pamietaja i wszystko otwiera mi sie w miejscu ogladanej strony.

    Pozwolę sobie na małe sprostowanie. Otóż od pewnego – dość długiego już zresztą – czasu dąży się do otwierania linków w nowym oknie domyślnie wyłącznie za pomocą trzeciego klawisza myszy (lub jego odpowiednika lub menu kontekstowego). Wg. aktualnych standardów HTML powinno zaniechiwać się w ogóle używania atrybutu otwierania linków w nowym lub bieżącym oknie. Wybór gdzie otworzyć dany link ma być prosty i jasny, ale jednocześnie ma należeć do użytkownika, a nie twórcy strony. Zainteresowanych (zaintrygowanych?) odsyłam po dalsze i bardziej szczegółowe informacje do fachowych źródeł.

  6. Mruvek
    15 maja, 2010 at 15:59 | #6

    @Morden: Klikaj rolką i otworzy się w nowej zakładce, oczywiście działa w FF, ale w innych też powinny być jakieś skróty :)

  7. krzaczor93
    15 maja, 2010 at 19:15 | #7

    Bardzo udany tekst, gratuluję!
    Jest tylko jeden mały błąd, Famicom (od Family computer), nie FamiCon.

  8. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    15 maja, 2010 at 19:48 | #8

    @Krzaczor

    Dzięki!

    Co do błędu, to nie jest takie proste. Ty masz rację o tyle, że tak podają w angielskiej Wiki, ale to nie jest do końca poprawne – porównaj z japońską Wiki o NES: http://ja.wikipedia.org/wiki/Nintendo_Entertainment_System

    Po japońsku NES to ファミコン (fa-mi-ko-n) od Family Computer. Ostatni znak kana to ン który oznacza ‚n’ – a to dlatego, że w katakanie ‚computer’ zapisuje się konpyuta, przez ‚n’. Zobacz np. tu: http://www.amazon.com/Kanji-konpyuta-Japanese-Tadahisa-Ishikawa/dp/4469231347 – też masz napisane konpyuta (vide znaki kana na okładce).

    A zatem jednak Famicon, w każdym razie w Japonii.

    Pozdrawiam!

  9. Cwistak
    15 maja, 2010 at 20:17 | #9

    @Krupier
    Dawniej, fakt, nie istniała. Teraz całkiem nieźle sobie radzi – moze nie do konca w przypadku platformerów (na szczescie duza czesc z nich ma port na sege genesis, z ktorej emulacja psp radzi sobie swietnie), ale z rpg nie ma chyba za duzych problemow. Co prawda gram w pierwszego rpga ze snesa na psp, ale o ile dwa lata temu sie nie odpalal, teraz smiga az miło ;)

  10. Tomasz „abrasante” Karulski
    16 maja, 2010 at 02:13 | #10

    Artykuł zaktualizowany o poprawione fotki.

  11. Krupier
    16 maja, 2010 at 10:58 | #11

    <
    @Krupier
    Jak nie istnieje, kiedy istnieje. Będzie w następnym odcinku i powiem więcej – jest bardzo dobrze.

    Super Mario RPG (i wiele innych gier) nie działa płynnie. Dla mnie nie istnieje. ;P

  12. Barts
    16 maja, 2010 at 19:38 | #12

    Ejże, czego używasz?

    Ustaw jakiś nieduży frameskip i będzie śmigać.

  13. Krupier
    16 maja, 2010 at 22:45 | #13

    Odpalałem na SNEStyl or sth, ale to już dawno było. Z frameskip też cięło. W sumie może coś poszło do przodu w tej kwestii, nie sprawdzałem tbh. ;P

  1. Brak jeszcze trackbacków