Home > Felieton, Gry, Retro, Zestawienia > Emulacja na PSP, część druga

Emulacja na PSP, część druga

Kontynuując artykuł o emulacji na PSP rozpoczęty tutaj, dzisiaj dokończymy przegląd ośmiobitowców, aby w następnym odcinku móc już przejść do maszyn szesnastobitowych. Poniżej znajdziecie trochę wspominków o Atari, Amstradzie i pierwszym Gameboy’u, połączone z przeglądem programów homebrew służącym do ich emulowania. Artykuł wyszedł dłuższy niż ostatnio, bo się rozpisałem, niesiony nostalgią – ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie.

Atari 800XE


Przyznaję ze smutkiem, że choć bardzo lubiłem moje ZX Spectrum, to jednak sama jego konstrukcja, choć niewątpliwie oryginalna w momencie powstania, irytowała różnymi ograniczeniami. Nawet pozostałe ośmiobitowce górowały możliwościami na moim komputerkiem. Mój ówczesny przyjaciel Tadek dysponował Atari 800XE ze stacją dysków – dźwięki jaki się z niego wydobywały (z Atari, nie z Tadka) były ładniejsze, grafika dysponowała znacznie bogatszą paletą barw, a dodatkowo pozbawiona była problemu nadpisywania koloru tła kolorem sprite’ów, tzw. “colour clash”, miało też więcej pamięci RAM, całości zaś dopełniało błyskawiczne jak na owe czasy ładowanie gier z dyskietek (w każdym razie w porównaniu z wczytywaniem z taśmy magnetofonowej).

Chwile spędzone na graniu na Atari zaliczam do przyjemnych momentów mojego dzieciństwa, dlatego też nie ma się co dziwić że postanowiłem odwiedzić tamte czasy i spojrzeć na dawne gry po latach. Druid, Gyruss, Ninja (nie mylić z The Last Ninja!), Draconus i Archon to klasyczne tytuły które wtedy katowaliśmy godzinami (była jeszcze taka gra w której broniło się zamku przed orkami, której nazwy nie pamiętam – jeśli ktoś wie o jaką grę chodzi, będę bardzo wdzięczny za informację w komentarzach), zatem poszły na pierwszy ogień. Jak wspomniałem w poprzednim odcinku, pomimo dosyć wiekowej oprawy graficznej, która jednakże na niedużym ekranie PSP nie razi pikselozą, te gry nadal są grywalne – zwłaszcza jeśli ktoś ma słabość do klimatów retro.

Do emulacji Atari na PSP mamy do wyboru dwa programy, PSPAtari i Atari800 PSP – co zabawne, oba są portami tego samego emulatora, to jest Atari800. Z tego też względu są do siebie bardzo podobne, a że oba są przyjazne w użytkowaniu i szybkie w działaniu, to wybór między nimi sprowadza się w zasadzie do osobistych preferencji. Co do mnie, to chociaż normalnie jestem zwolennikiem portów robionych przez francuskiego kodera ZX-81, tym razem zdecydowałem się zarekomendować Atari800 PSP, a to dlatego że przy domyślnych ustawieniach jest odrobinę łatwiejszy w obsłudze: auto-ładowanie gier, przycisk Start na PSP zmapowany na przycisk Start w Atari etc. Ponadto miałem subiektywne wrażenie, że działa troszeczkę bardziej płynnie. Cokolwiek jednak byście nie wybrali, to Wasz powrót do przeszłości będzie komfortową podróżą.

Amstrad CPC


Ten mikrokomputer jest dla mnie maszyną szczególną jako ten pierwszy, ponieważ to właśnie z Amstradem CPC 6128 straciłem moje cyfrowe dziewictwo. Kiedy jeszcze nie mieliśmy w domu własnego sprzętu, tata zabrał mnie do pracy, gdzie jego koledzy pozwolili mi pobawić się komputerem znanym jako Amstrad-Schneider – maszyna była rebrandowana na rynek niemiecki i pod taką nazwą trafiła później do nas. W tamtych latach był to bardzo mocny sprzęt, pozbawiony rozmaitych problemów swoich konkurentów, dysponujący sporą ilością RAMu i wbudowaną stacją dysków na dyskietki 3”. Gry ładowały się momentalnie w porównaniu z ładowaniem z kaset, a wyglądały i brzmiały znacznie lepiej niż np. ich spektrumowe odpowiedniki. Zapoznałem się wtedy z takimi klasycznymi tytułami jak Ghosts’n’Goblins (port japońskiej gry firmy Capcom), Fruity Frank (dzisiaj nikt nie odważyłby się nazwać tak gry – fruit jest jednym ze slangowych określeń geja), The Way of The Exploding Fist (moja pierwsza bijatyka), Green Beret i Harrier Attack. Żeby się nie powtarzać, napiszę tylko, że po latach wszystkie te gry są wciąż bardzo grywalne i nadal  całkiem nieźle się prezentują na ekranie kieszonsolki. We Fruity Frank grywałem na PSP częściej niż w niektóre komercyjne tytuły!

Do emulacji Amstrada mamy, podobnie jak w przypadku Atari, wybór między portem emulatora Caprice zrobionym przez Akopa i ZX-81. Tym razem jednak poleciłbym program ZXa, a to ze względu na autouzupełnianie komendy RUN – jednym przyciskiem można uruchomić grę, jeśli tylko plik wykonywalny nazywa się tak samo, jak obraz dysku. Bardzo przyspiesza to wczytywanie gier na PSP, które pozbawione jest klawiatury, przez co wpisywanie na nim komend BASICa jest mordęgą.

Drugą cechą która przeważyła szalę na korzyść produkcji ZX-81 jest możliwość uruchomienia programów w odcieniach zieleni, co symuluje granie na monitorze monochromatycznym. Młodsi czytelnicy Karawany mogą nie pamiętać zielonych i bursztynowych monitorów, ale swego czasu były one dosyć powszechną alternatywą wobec monitorów kolorowych (do tego z reguły tańszą, więc tym bardziej popularną). Ponieważ moje pierwsze kroki z Amstradem czyniłem w zielonkawej poświacie takiego monitora, to ta opcja szalenie przypadła mi do gustu. Co ciekawe, to właśnie na moją prośbę ZX-81 dodał ją do swojego emulatora – w notce na moim blogu poskarżyłem się bowiem, że brakuje mi tamtych barw, a koder to przeczytał i uzupełnił swój program o nową funkcjonalność.

Na zakończenie tematu Amstrada dodam jeszcze krótką anegdotkę: otóż całe lata po moich pierwszych kontaktach z tym komputerem, natrafiłem na archaiczny, lecz wciąż działający egzemplarz podczas laboratoriów z maszyn przepływowych – w pierwszym dziesięcioleciu nowego millenium Amstrad CPC 6128 nadal sprawdzał się przy obliczaniu współczynników lepkości. Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym nie “zbrejkował” programu (to jest przerwał jego wykonania) i nie nadpisał go własnym, naprędce skleconym w BASICu – prowadzący laboratoria wykładowca zdziwił się dosyć mocno, że ktoś jeszcze jest w stanie posługiwać się tym sprzętem…

Gameboy


Pierwszy raz z Gameboyem zetknąłem się bodajże w roku 1991. Byłem wtedy na koloniach nad jeziorem, którego nazwa wyleciała mi z pamięci. Wśród innych plażowiczów przebywających w ośrodku wypatrzyłem krótko ostrzyżoną rudą dziewczynkę w białej sukience w groszki, która bawiła się tą konsolką, a grała, do końca życia będę to pamiętał, w Bugs Bunny Crazy Castle. Teoretycznie powinien z tego wyniknąć instant nerd crush, ale dla mnie było to zjawisko nadprzyrodzone i tylko nieśmiało przyglądałem się z daleka (pytanie tylko, jak z dystansu byłem w stanie zobaczyć w co grała – zatem być może jednak odważyłem się podejść).

Ciężko jest dzisiaj wytłumaczyć jak mocne to było wrażenie, ale spróbuję: po pierwsze, grami bawiły się wtedy wyłącznie małe nerdy i wśród moich znajomych nie było ani jednej grającej dziewczyny, po drugie, była całkiem ładna, a do jedenastoletniego mnie zaczynało już powoli docierać, że płeć piękna ma swoje zalety, po trzecie, przenośna konsola to był cud z innego świata, bo wszystkie stacjonarne komputery były duże, a tu taka potęga dostępna w kieszeni, no i po czwarte, choć niektórzy moi znajomi posiadali Amigi, to jednak większość miała ośmiobitowce. Gameboy, ta zminiaturyzowana zabawka, był wtedy czymś niesamowitym dla dzieciaka, który mógł sobie co najwyżej pograć na Spectrum, a do tej pory przenośną rozrywkę symbolizowały dla niego radzieckie “Wilk i jajka”, czyli podróbki elektronicznych gier Nintendo z serii Game & Watch.

Następny kontakt z klasycznym Gameboyem nastąpił jakieś dwa lata później, kiedy to na zimowisku miałem okazję poznać rozpieszczone rodzeństwo, dzieci bogatych rodziców, które przyjechały do pensjonatu z własnym Pegasusem i Gameboyem. Byli na tyle mili, że na jeden wieczór pożyczyli mi swoją zabawkę, na której z wypiekam na twarzy usiłowałem jak najszybciej skończyć Zeldę, zanim będę musiał grę i konsolę oddać. Widząc moją fascynację, mniej więcej rok później moi rodzice szarpnęli się i sprezentowali Gameboya… ale nie mnie, tylko mojemu o siedem lat młodszemu bratu, jak się wyrazili, żeby dać mu jakąś przewagę nade mną. Decyzja ta miała rozmaite skutki uboczne, między innymi to, że mój brat ma obecnie czarny pas w karate, ale dzięki temu obydwaj spędziliśmy długie godziny z Mariem, Wariem i chińskimi podróbkami japońskich cartridge’ów.

Jak widać, ze względu na sentyment musiałem oczywiście popróbować pograć w gry z Gameboya na PSP, co było to możliwe prawie od początku – już pod firmwarem 1.50 w 2006 funkcjonowałe emulator RIN. W zasadzie nic nie stoi na przeszkodzie by nadal go używać: jest szybki i wygodny, możliwe jest wybranie palety kolorów (niestety, żadna nie oddaje wiernie klasycznej zieleni), nie ma problemów z kompatybilnością. Tym niemniej do emulacji Gameboya dostępne są jeszcze dwie ciekawe alternatywy, które mogą spodobać się Wam bardziej.

Pierwszą z nich jest, wspomniany już w poprzedniej części, e[mulator]. Chociaż oferuje mniej opcji niż RIN, to pozwala też emulować inne wiekowe konsole, m.in. NES, PCEngine, Sega Master System czy GameGear. Jeśli ktoś nie potrzebuje dodatkowych bajerów, a nie chciałby zaśmiecać swojej listy programów tysiącem różnych ikonek, to jest to opcja dla niego.

Drugim zaś świetnym emulatorem jest MasterBoy – dla mnie numer jeden w swojej kategorii – poza Classic’iem, pozwala też emulować Colora, a także Game Gear i Master System. W przypadku monochromatycznego Gameboya nie dość, że pozwala on dobrać sobie paletę kolorów do emulacji, to jeszcze umożliwia podkolorowanie najpopularniejszych gier w stylu ich odpowiedników na NES, nadając im tym samym bardzo estetyczny wygląd. Ponadto MasterBoy udostępnia rozmaite ułatwienia dotyczące samej rogrywki, jak to autofire, zapis stanu gry w dowolnym momencie, możliwość cofnięcia kilku ostatnich sekund jak w Sands of Time, co bardzo przydaje się przy niektórych wściekle trudnych tytułach, a także lustrzane odbicie całej gry dla osób które już znudziły się przechodzeniem Mario czy Contry w prawo. Zdecydowanie polecam ten program – jak to napisałem na początku tego paragrafu, jest to jeden z moich ulubionych emulatorów.


Tak oto dotarliśmy do końca drugiej części. W następnym odcinku przejdziemy już do emulacji szesnastobitowców – będzie trochę bardziej pod górkę, ponieważ przy niektórych z nich PSP zaczyna się już trochę krztusić, tym niemniej warto popróbować, bo niektóre z najciekawszych klasyków elektronicznej rozrywki uruchomimy właśnie na tamtych emulatorach. Do zobaczenia następnym razem!





Tagi:Tagi: ,


  1. Tomasz „abrasante” Karulski
    26 lipca, 2010 at 13:42 | #1

    Takie zestawienia emulatorów to ja rozumiem!

    Mimo, iż tekst zbytnio nie jest skierowany do mnie, posiadam PSP 3000 więc o jakimkolwiek emulowaniu mogę zapomnieć (prawda?), ale tekst czytało się wyśmienicie, z nutką nostalgii i wspomnień. Świetnie :)

  2. Krupier
    26 lipca, 2010 at 13:56 | #2

    PSP-3000 idzie przerobić jeśli masz jakiś tam soft, nie pamiętam jaki.

    Czekam na drugą część, jestem ciekaw co napiszesz o SNESie. ;p

  3. loQ
    26 lipca, 2010 at 13:59 | #3

    Ciekawy artykuł. Nie posiadam co prawda PSP, ale muszę powiedzieć, że bardzo ciekawy.

  4. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    26 lipca, 2010 at 14:01 | #4

    @Tomasz „abrasante” Karulski

    Najpewniej jest już po ptokach, bo o ile kojarzę, masz najnowszy firmware. Ale kto wie, może jeszcze coś się da uratować?

    Za życzliwy komentarz bardzo dziękuję.

    @Krupier

    O SNESie akurat niedużo, bo miałem z nim mało styczności, a i to głównie przez emulatory. Wiem że Final Fantasy VI oraz Chrono Trigger działają ładnie na PSP – i to w zasadzie mi wystarcza.

  5. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    26 lipca, 2010 at 14:02 | #5

    @loQ

    Dzięki!

  6. Krupier
    26 lipca, 2010 at 14:43 | #6

    Barts: Super Mario RPG niestety tnie. A to gra, która mnie interesuje najbardziej. :<

    No i szkoda, że emu N64 obsługuje płynnie tylko Super Mario 64 (i to bez dźwięku) bo za ten emulator dałbym wiele.

  7. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    26 lipca, 2010 at 15:05 | #7

    @Krupier

    Hmm, spróbuję sprawdzić SMRPG na najbardziej wypasionym emulatorze z optymalizacjami i frameskipem, może da radę.

    Co do N64, to może powinieneś rozważyć to:
    http://www.play-asia.com/paOS-13-71-d1-49-en-70-2z59.html
    emulator już chyba na to jest, a jak nie, to może na nową wersję:
    http://pocketgaming.blogspot.com/2010/06/meet-gph-caanoo.html

  8. Tomasz „abrasante” Karulski
    26 lipca, 2010 at 15:54 | #8

    A ja się właśnie dowiedziałem, że mogę zapomnieć o jakimkolwiek homebrew na PSP z moim softem 6.20… Jedyne co pozostaje to dalsze kupowanie gier na starego poczciwego szaraka na PSP Store. Przeróbka byłaby możliwa gdybym miał wgrany soft 5.03 lub starszy.

  9. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    26 lipca, 2010 at 16:02 | #9

    @Tomasz „abrasante” Karulski

    Hmm, no ale masz i tak dostęp do wielu rzeczy: FF7, FF8, FF9, Vagrant Story. W rzeczy retro możesz pograć w pakietach na UMD: Sega Classics, Taito Arcade, Capcom Classics. Sporo tego jest w sumie, więc dla retro maniaków coś się znajdzie i tak!

  10. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    26 lipca, 2010 at 16:10 | #10

    @Tomasz „abrasante” Karulski

    Jeszcze raz, bo trochę namieszałem. Otóż tytułów z PSXa via PSN jest sporo i to fajnych, to był punkt pierwszy.

    Punkt drugi, to te zestawy, które da się niedrogo kupić:
    http://www.metacritic.com/games/platforms/psp/taitolegendspowerup
    http://www.metacritic.com/games/platforms/psp/capcomclassicscollectionreloaded
    http://www.metacritic.com/games/platforms/psp/capcomclassicscollectionremixed
    http://www.metacritic.com/games/platforms/psp/snkarcadeclassicsvol1
    http://www.metacritic.com/games/platforms/psp/atariclassicsevolved
    http://www.metacritic.com/games/platforms/psp/segagenesiscollection
    http://www.metacritic.com/games/platforms/psp/namcomuseum
    http://www.metacritic.com/games/platforms/psp/kingoffighterscollectiontheorochisaga

    Namco i Taito takie średniawe (jak dla mnie), Sega świetna, Capcom niezły (oba), King of Fighter mi se bardzo libi, a jeszcze zapomniałem o Metal Slug Anthology. Te ostatnie pięć tytułów (minus Namco, Taito i SNK) to kilkadziesiąt retro klasyków. Daje radę!

  11. Tomasz „abrasante” Karulski
    26 lipca, 2010 at 16:20 | #11


    Jak widać na zdjęciu posiadam Capcom Classics Collection. Narzekam – wiem, moja kolekcja gier na PSX jest marna, ale zgrałbym chętnie ISO z Tombi, a tym bardziej z FFIX, na którego mam ochotę, a grać na konsoli nie mogę, bo coś karta mi szwankuje i save’ów nie da się odczytać później…

    Nie ma to jak ciepnąć się do łóżka o zagrywać w jakiegoś RPGa na PSP, ostatnio (co widać) poprzez PSP Store nabyłem FFVII.

    Za linki dzięki, z pewnością skorzystam :)

  12. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    26 lipca, 2010 at 16:34 | #12

    @Tomasz „abrasante” Karulski

    Co do Tombi, to przegrana sprawa, ale Final Fantasy IX od zeszłego miesiąca jest dostępne na europejskim PSN: http://uk.playstation.com/psn/games/detail/item282443/FINAL-FANTASY%C2%AE-IX/

  13. Tomasz „abrasante” Karulski
    26 lipca, 2010 at 16:55 | #13

    Tak, wiem, ale płać tu dwa razy za tą samą grę, żal dupę ściska :)

  14. pp
    26 lipca, 2010 at 20:05 | #14

    Co do SNESa to śmiga aż miło na Snes9xTYL0.4.2mecm (http://goo.gl/J5eW). Jest nawet opcja netplay, ale jeszcze nie testowałem. Gdy tylko skończę Super Metroida, siadam do emulacji Amigi. Pierwszy kontakt z uae skończył się failem, zobaczymy czy tym razem ustąpi ;)

  15. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    26 lipca, 2010 at 21:01 | #15

    @pp

    O, hej, dobrze wiedzieć. Ja wprawdzie chyba próbowałem jakąś inną wersję, ale dawno temu i nie mogę jej znaleźć. (^^’)

    Co do PSPUAE, to bywało bardzo różnie, moje ulubione gry niestety ładują się wściekle długo i chodzą mało płynnie. W niektóre rzeczy da się grać, ale ogólnie jest tak sobie. Jakbyś wyczarował jakąś dobrą wersję, to daj znać, albo w pod którymś moim artykułem, albo mailem ze strony „O nas”.

  16. Krupier
    27 lipca, 2010 at 14:41 | #16

    @pp

    Super Mario RPG tnie na tym emu, próbowałem. ;P

  17. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    27 lipca, 2010 at 14:45 | #17

    @Krupier
    To spróbuj SNES Euphoria R3 z wyłączonymi Speedhackami i włączonym ograniczeniem klatek. Chodzi tak gładko i płynnie jak nawilżone lubrykantem.

  18. guzik
    27 lipca, 2010 at 18:32 | #18

    a ja ostatnio update’owałem softa, co by móc się nacieszyć Peace Walkerem. Emu jest blee, a jak słyszę, że ktoś jest fanem poków i gra w nie na PSP/PC, to aż mnie trzęsie :[

  19. Tomasz „abrasante” Karulski
    27 lipca, 2010 at 18:38 | #19

    @guzik – odnośnie poków – zgadzam się, ale rzuć okiem na moją sytuację. Wszystko odbywałoby się legalnie – posiadam np. oryginalną wersję FFIX, którą z wielką chęcią odpaliłbym na PSP bez wydawania dodatkowych 10 euro w PSP Store. Gdybym miał możliwość przeróbki – nie zastanawiałbym się nad tym i zgrałbym ISO z kilku oryginalnych tytułów, tym bardziej, że ostatnio nabyłem Ridge Racer Type 4 (po przeczytaniu „zachwalanek” ów tytułu przez Mordena – imo uzasadnionych) i chciałbym rzucić się w wir gry z PSP w ręku, a nie z padem przed tv :)

    No, ale cóż zrobić…

  20. guzik
    27 lipca, 2010 at 18:49 | #20

    no niestety – świat nie jest usłany różami i nie wszystko jest na wyciągnięcie ręki/za darmo. Ale to chyba nie miejsce i pora, żeby dywagować o zasadności (lub braku) piractwa konsolowego ;) To, że mam Final Fantasy II na UMD raczej nie oczyści mi sumienia, gdy zdecyduję się odpalić kopię tego tytułu na PSX czy GBA.

  21. Bartłomiej „Barts” Nagórski
    27 lipca, 2010 at 23:21 | #21

    guzik :

    Emu jest blee, a jak słyszę, że ktoś jest fanem poków i gra w nie na PSP/PC, to aż mnie trzęsie :[

    Emu nie jest bleee. Emu jest fajne, zwłaszcza na konsoli przenośnej. Mam ze sobą małe PSP, a w nim tonę gier – z NES, SNES, Amigi, Spektrum, Amstrada i GBA. I to nie licząc gier PSPowych, w które gram z ISO ze względu na szybkość ładowania – ale które mam również oryginalne na UMD (to be clear – jeśli gram z karty pamięci, to mam oryginał, kropka).

    Kwestia piractwa jest oddzielną kwestią od samej emulacji – czy widzisz tę fotkę z Gameboyem i z PSP? Sam ją zrobiłem. Ja mam fizyczne egzemplarze większości gier które emuluję, no chyba że chodzi o takie sprzed prawie trzydziestu lat (ZX Spectrum na przykład – tu już bez przesady, do większości tytułów nawet ich twórcy nie roszczą żadnych pretensji).

    Co zaś do Twojego przykładu:

    guzik :

    To, że mam Final Fantasy II na UMD raczej nie oczyści mi sumienia, gdy zdecyduję się odpalić kopię tego tytułu na PSX czy GBA.

    …to akurat się z Tobą nie zgodzę. Znaczy, jeśli kupiłem sobie kiedyś Final Fantasy VII na PC, to nie odczuwam specjalnego dyskomfortu na sumieniu grając w wersję na PSP. Żeby być 100% koszernym, owszem, powinienem kupić. Dobrze, że tak myślisz. Ale już kupować oddzielnie na każdą platformę (PSX, PSP, GBA)? Cóż, dla mnie to lekka przesada.

  22. Morden
    28 lipca, 2010 at 00:03 | #22

    Bartłomiej „Barts” Nagórski: „…to akurat się z Tobą nie zgodzę. Znaczy, jeśli kupiłem sobie kiedyś Final Fantasy VII na PC, to nie odczuwam specjalnego dyskomfortu na sumieniu grając w wersję na PSP. Żeby być 100% koszernym, owszem, powinienem kupić. Dobrze, że tak myślisz. Ale już kupować oddzielnie na każdą platformę (PSX, PSP, GBA)? Cóż, dla mnie to lekka przesada.”

    Dla mnie posiadanie wersji PC nie usprawiedliwia bezprawnego sciagania wersji konsolowej. Nie dosc ze piracisz, to jeszcze pomagasz innym. Wszyscy rypia torrenty, a wiec zarowno sciagaja jak i seed’uja, a to juz czynny udzial w rozpowszechnianiu lewizny. Inna sprawa, ze faktycznie niefajnie jest placic dwa razy za to samo, szczegolnie jesli roznica prawie nie istnieje, co nie zmienia faktu ze tak sie nie robi.

    Majac na uwadze to, co napisalem powyzej, nie kupilbym nigdy gry z PlayStation na PSP jesli dany tytul posiadam na konsole stacjonarna, jako ze gry z PSX w wiekszosci smigaja na PSP bez wiekszych problemow [jesli ma sie odpowiedni model konsoli oraz odpowiedni firmware – przykro mi Abrasante].

    Wiadomo, ze reedycje popularnych gier pojawiaja sie z pewna regularnoscia, wiec czy posiadanie Final Fantasy II na NES upowaznia do wersji WonderSwan, GBA, Origins na PSX i wersji na PSP? Moim zdaniem nie. Posiadajac wersje PSX mozna sobie darowac wersje PSP, ale nie mamy prawa do wszystkich innych.

    Emulacja zawsze byla dla mnie sposobem na granie w posiadane przeze mnie gry na innych platformach / w biegu / podrozy. I tym wlasnie emulacja jest z zalozenia. Mozliwoscia odpalenia starych gier na nowym sprzecie. Strasznie posoba mi sie podejscie do tematu ludzi od ScummVM. Projekt preznie sie rozwija, rownoczesnie potepiajac piractwo. Daja nam narzedzie, ktore wykorzystywac powinnismy legalnie.

  23. Luna
    31 lipca, 2010 at 13:15 | #23

    Tak poczytałem dyskusję i zgadzam się z Mordenem. Sam natomiast używam emulacji raczej mało i jeśli już to tytułów arcade (MAME) lub np NESa właśnie (stary terminatorek padł a nie mam chwilowo kasy na nowy sprzęt). Jedna rzecz natomiast tutaj mnie uderza. Biorąc pod uwagę takie SE i ilość wydań FF, czy choćby Midway i części Mortal Kombat od 1 do 3…ilość tych portów jest ogromna i zwykły śmiertelnik chcąc obadać poszczególne wersje w końcu do emulacji się ucieknie.

    Temat piractwa…jak słyszę o piractwie to mnie krew zalewa. Taki np X360. Gry wcale nie są takie drogie (patrząc na 2nd hand) a ludzie piracą na potęgę. Cieszę się, że PS3 ten problem nie dotknął. Za to biorąc już pod uwagę PSP czy NDSa może nie być tak kolorowo, bo po pierwsze gry są drogie i nie chcą tanieć za bardzo, po drugie dostępność na naszym rynku to czasem kpina. Jasne, można kupić grę zza oceanu ale to znowu są problemy.
    Na PC gry są tanie co prawda, ale sam przyznaję – korzystam z kopii ściąganych z internetu czasem. Dlaczego? Ot ten sam problem! Lubię gry stare i o ile takie Diablo 2 spokojnie się kupi, tak już z Disciples był problem:/

    A najśmieszniejsze biorąc pod uwagę omawianie piractwa jest to co się robi na PC, gdzie to 100 RAZY BARDZIEJ KOMFORTOWE jest ściągnięcie pirata niż kupienie oryginału. Przykład znajomego – kupuje oryginał ale z oryginału nie instaluje bo mu się nie chce pieprzyć w połączenia internetowe etc.

    Każdy kij ma dwa końce i faktem jest że to nas graczy ostatnimi czasy chcą wydusić z ostatnich groszy, natomiast piractwo jest okradaniem. Nigdy o tym nie można zapomnieć. Emulatory dla mnie są oknem na retro na które mnie nei stać, natomiast nei rozumiem emulacji maszyn jak PS2.

  24. afterparty
    31 lipca, 2010 at 13:51 | #24

    @Krupier
    Soft nie wyższy niż 5.03

  25. Morden
    31 lipca, 2010 at 13:57 | #25

    @Luna„(…) przyznaję – korzystam z kopii ściąganych z internetu czasem. Dlaczego? Ot ten sam problem! Lubię gry stare i o ile takie Diablo 2 spokojnie się kupi, tak już z Disciples był problem

    Rozgrzeszenie mozna kupic sobie za ~30 zlotych, i tym samym zaopatrzyc sie w pierwsza czesc Disciples w wersji Gold. Szybko i sprawnie. Owszem, to download, ale pirat to tez download. Wersja GOG jest za to w 100% legalna. Wiele starych gier znalezc mozna na serwisach typu GOG czy DotEmu [ktore tak przy okazji na poczatku, w ramach promocji serwisu, rozdawalo gry Silmarils za darmo].

    Piractwo nie ma uzasadnienia, ktore jest w stanie mnie przekonac. Owszem, istnieja gry dobre, i zarazem drogie, ale rozwiazania typu Virtual Console daja nam dostep do tego, za co normalnie trzeba sporo zaplacic. Wybor nalezy do nas. Zaplacimy za legalna emulacje, czy sciagniemy obraz rom, i wybierzemy to samo – a wiec emulacje – lecz nielegalna.

    SNK, Capcom, Namco, Taito, Sega – Kazda z tych firm wypuscila skladanki wielu ciezkich klasykow, ktore mozna kupic za dosc male pieniadze w porownaniu z niektorymi oryginalami. Nie chcemy inwestowac w pojedyncze tytuly Neo Geo? Zaden problem. SNK wydalo Metal Slug, Samurai Spirits czy Art of Fighting, kazda z serii w calosci, na jednym krazku. Oczywiscie znajda sie gry, ktore ktos chce miec, a ktorych w ogolnodostepnej postaci nie wydano, ale z tym mozna przeciez zyc.

  26. Luna
    31 lipca, 2010 at 14:37 | #26

    Jak kupuję grę to chcę mieć ja na nośniku. Discilpesa zwyczajnie nie potrafiłem znaleźć w sklepie więc wróciłem do domu i zassałem kopię z neta (chodziło o granie z moją drugą połówką tego samego dnia). Owszem – potem allegro i znajdzie się wszystko:)

    Swoją drogą szkoda, że czasem tak trudno dostać pierwotne wersje gier bez tych edycji kolekcjonerskich itd.

  27. Barts
    2 sierpnia, 2010 at 10:22 | #27

    Wiecie co, zastanawiam się, zastanawiam, i wychodzi mi na to, że chyba jednak macie rację z tymi różnymi platformami. Faktycznie, poza kontentem jest jeszcze praca programistów, relokalizacje (bo stare są stare, vide port FFVI na GBA) i narzut machiny korpo.

    Na szczęście oznacza to z mojej strony zaledwie kilka zakupów, bo większą część z moich emulowanych rzeczy albo mam, albo są bardzo stare.

  1. Brak jeszcze trackbacków