Home > Anime, Felieton, Japonia, Zestawienia > Top10 anime z dzieciństwa

Top10 anime z dzieciństwa

17 marca, 2012 Idź do komentarzy

6846_dragon_ball_z_hd_wallpapers
Okres dorastania pod koniec dwudziestego wieku i na początku kolejnego pozwolił nam po raz pierwszy zasmakować w magicznych historiach snutych przez scenarzystów z odległej Japonii. W efekcie zetknięcia się z nowym, nieznanym światem dziecięce umysły (wychowywane dotąd na przygodach Reksia czy animacjach z bratniej Czechosłowacji) zostały opanowane przez dzielnych wojowników, subtelne czarodziejki i – przede wszystkim – przez wielką przygodę. Dzisiaj mam niekłamaną przyjemnośc przedstawić Wam mój prywatny Top 10 animacji z Kraju Kwitnącej Wiśni, które były u nas emitowane w ramach bloków kreskówkowych. Nie, nie będzie Czarodziejki z Księżyca, bo każdy normalny chłopak wstydził się oglądać bajki dla bab – albo przynajmniej do tego przyznać.

Numer 10 – Kapitan Tsubasa

Ranking zaczniemy od przygód drużyny piłkarskiej, znanej dzieciarni z Polonii 1. Recepta na jego kultowość jest banalnie prosta – trudno bowiem nie odkryć, że męska dziatwa od seriali animowanych bardziej kocha chyba tylko piłkę nożną. Wplećmy więc w ten koncept historię genialnego mlodzieńca i pokażmy drogę jego drużyny od typowego podwórka (bliskiego chyba każdemu kto kiedykolwiek kopał piłkę) aż po prestiżowe mecze, które u niejednego gracza wywołałyby mokry sen. Dodatkową otoczkę dla historii FC Nankatsu stanowiły też gry na Pegasusa, które przyciągały do siebie rzesze dzieciaków niezrażonych faktem, że najczęstszym językiem cartridge’a był japoński.

Numer 9 – Yattaman



Kolejna porcja nostalgii rodem z Polonii 1 przypomina nam, jak ogromną drogę przeszły japońskie animacje w przeciągu ostatnich kilkunastu lat.
Przyznam bez bicia, że oglądanie dzisiaj historii o poszukiwaniu tajemniczego kamienia Dokuro byłoby co najmniej ciężkie – ale wspomnienia codziennego seansu przed telewizorem nie pozwalają mi pominąć ten serial. No i ten polski lektor nałożony na włoski dubbing… dzisiaj się już takich cudów nie spotyka.

Numer 8 – Digimon


Cyfrowe Stworki (Digital Monsters) dostały u nas nieco niesłusznie przypięta łatkę ‚podróby Pokemonów”. Prawda jest taka, że o ile w świecie gier było to poniekąd prawdą, o tyle w serialu podobieństwa kończą się na motywie dziwacznych stworzeń i ich przyjaźni z bohaterami. Warto zauważyć, że fabularnie Digimony oferowały historię dojrzalszą i lepiej zarysowaną od przygód Asha i spółki, która naprawdę potrafiła wciągnąć – jedynym minusem obecnie jest chyba tylko uboga dostępność zdubbingowanych odcinków.

Numer 7 – Shin-Chan


Watch 00 – Shin Chan – Opening PL in Comedy | View More Free Videos Online at Veoh.com

Hej hej hej, Shin-Chan! On do kłopotów głowę ma!
Przygody kredkowego chłopca były jedną z najlepszych rzeczy, jaką mógł nam zaserwować kanał Fox Kids (drugą najlepszą odnajdziecie kilka numerów niżej). Rzeczą dość nietypową, na wskroś japońską… i cholernie zabawną. A, i bardzo dobrze zdubbingowaną. Serial zdjęto z anteny chyba w okolicach 2008 roku, ale wszystkie odcinki do dzisiaj krążą po sieci – kto nie oglądał, po prostu musi to nadrobić, bo sytuacja z bajką jest niemal identyczna jak w przypadku Shreka – wywołuje ona salwy rechotu zarówno u dzieci, jak i dorosłych.

Numer 6 – Beyblade

Kolejne anime jadące na fali popularności Pokemonów, do tego stopnia, że w Polsce zastąpiło ich emisję na Polsacie.
Dlaczego więc trafiło tak wysoko? Bo, parafrazując pewnego polskiego aktora, „To dobry serial był”. Lekko rockowa muzyka, świetny design postaci, dynamiczne walki (polegające na pojedynkach dysków z ukrytymi w nich bestiami), podróż dookoła świata (tylko tutaj aby dostać się z Japonii do Rosji należało przejechać Europe) i kilka innych atutów sprawiło, że pomimo dość szybkiego końca boomu na ‚puszczanie bąków’ wspominam tą serię bardzo ciepło. Szkoda tylko, że nie pokuszono się o pełny dubbing aktorski – naprawiono to dopiero w kontynuacji o podtytule V-Force.


Numer 5 – Great Teacher Onizuka

Tak, wiem, to anime nie powinno mi się wcale a wcale kojarzyć z dzieciństwem – w końcu jaki rodzic pozwala swojej dziatwie oglądać anime o byłym członku gangu, który dodatkowo jest na wskroś zboczony a cała seria wręcz ocieka fanserwisem. Jakby jednak nie zaginać rzeczywistości, GTO było emitowane na Hyperze w momencie gdy byłem bajtlem kończącym podstawówkę. I wiecie co? I z wypiekami na twarzy potajemnie siadałem do emisji o godzinie 20:00 (tak, drogie dzieci, kiedyś Hyper startował godzinę wczesniej) – i to wcale nie z powodu niewybrednych żartów głównego bohatera. Sukces serii lezał najprawdopodobniej w tym, że Eikichi Onizuka był nauczycielem, którego chyba każdy uczeń chciałby mieć blisko siebie, aby jego nudna edukacja stała się czymś niebanalnym. I właśnie za to nowe spojrzenie na szkołę oraz inspiracje czerpane w późniejszych latach nauki szóste miejsce należy się GTO jak psu buda.


Numer 4 – Slayers – Magiczni Wojownicy


Jakie było najpopularniejsze anime na RTL7, emitowane w bloku „Odjazdowe Kreskówki”?
Odpowiedz macie trzy numery niżej, ale oprócz niego wspomniana stacja telewizyjna dała światu także serię, która może nigdy nie stała się wielkim hitem, co nie zmienia faktu, że była bardzo udana. Magiczni wojownicy prezentują nam losy młodej czarodziejki, Liny Inverse oraz jej kompanii, którzy przy użyciu miecza i magii walczą z czarownikami, potworami i przestępcami. Mało skomplikowane? Nie szkodzi, prostą fabułę rekompensował nam w pełni znakomity humor – zarówno słowny, jak i sytuacyjny stwarzany przez bohaterów. Całość na swój sposób przypominała zekranizowaną grę RPG pokroju Dragon Questa, które to pod koniec lat 90. były szalenie popularne – nic więc dziwnego, że także polskie dzieciaki zostały wchłonięte w pełen przygód świat rudowłosej czarodziejki.


Numer 3 – Pokemon

Czy już wszystkie masz, czy już wszystkie maaaaasz… chyba nikt nie wyobraża sobie tego zestawienia bez Pokemonów. Jest to najprawdopodobniej pierwszy serial, który tak mocno ugruntował w naszym kraju nadawanie japońskich animacji – Pokemony znała każda babcia, dziadek, ojciec, matka i kochanka. Każdy dzieciak miał przy sobie na co dzień kilka Tazosów z chipsów Lays i był gotów stoczyć bój na śmierć i życie aby zebrać je wszystkie. O godzinie 15 każde podwórko pustoszało i rozpoczynała się domowa okupacja telewizorów, przełączonych obowiązkowo na Polsat. Sklepy były dosłownie zalane podobiznami Pikachu i ekipy, najczęściej w postaci chińskiej tandety z napisem Pocket Monsters.
A sam serial? Był po prostu dobry. Miał chwytliwą muzykę, niebanalny pomysł i ciekawe postaci, a wszystko to okraszone dawką typowego dla tego typu produkcji humoru. Zresztą, o czym ja Wam opowiadam – Pokemony zna każdy i każdy widzi, jakie są. Nawet jeśli ich gwiazda mocno przyblakła.


Numer 2 – Król Szamanów

O wysokim poziomie anime Shaman King (opartego na mandze pod tym samym tytułem) powinien świadczyć fakt, że długo zastanawiałem się, czy aby jednak nie umieścić właśnie jego na zaszczytnym pierwszym miejscu. Serial debiutował na kanale Fox Kids na początku XXI wieku i prezentował nam perypetie niejakiego Yoh Asakury, który jest szamanem – czymś na wzór łącznika między naszym światem a światem zmarłych. Każdy z nich posiada swojego unikatowego ducha stróża, z którym walczy ramię w ramię w celu wygrania turnieju i zdobycia tytułu Króla Szamanów.
Anime (w stosunku do mangi o tym samym tytule) zostało nieco ocenzurowane – usunięto z niego wszelkie papierosy palone przez bohaterów czy np. obrazek marihuany z koszulki Yoha, przycięto tez kilka mniej ważnych wątków z duchami. Nie zmienia to faktu, że ogląda się je świetnie – motyw podróży z najlepszymi kumplami pobudzał młodociana wyobraźnie w ogromnym stopniu, przy okazji wtłaczając w nie podświadomie takie morały jak opanowanie czy oddanie drugiej osobie. Trzeba też wspomnieć o polskiej wersji językowej, która chyba pierwszy (i ostatni) raz w naszej historii brzmiała lepiej od japońskiego oryginału.

Krótko mówiąc- Jeśli w sobie to masz, jednym z nich się stań!

Numer 1 – Dragon Ball (+ seria Z i trochę mniej GT)

Będzie krotko i na temat – jeśli jakiś dzieciak u schyłku lat 90. przegapił fenomen Smoczych Kul, równie dobrze mógłby całe swoje dzieciństwo spędzić w śpiączce, hibernacji czy nawet innym wymiarze. Historia Son Goku była dla nas czymś więcej niż tylko wciągającą wyprawą po niebanalnym świecie, zrodzonym w umyśle Akiry Toryiamy – swego czasu jak nic innego na tym globie rozpalała nasze emocje do niebezpiecznej czerwoności – sprawiając, że większość czasu podczas przerw w szkole (a także lekcji) spędzało się na dogłębnych analizach tego, jak to Songo złoił Armie Czerwonej Wstęgi. Mało tego, dziwaczne francuskie intro do pierwszej serii do dzisiaj powoduje u nas zakręcenie się łezki w oku, chociaż do dzisiaj nie wiemy co oznaczały te świecące głowy w sali kinowej i lecący wiatrak.


Oczywiście to nie wszystkie anime jakie bawiły mnie w dzieciństwie
– w Top10 zabrakło miejsca dla takich klasyków jak chociażby Super Świnka czy Rycerze Zodiaku. A jakie są wasze typy? Dajcie znać w komentarzach, jak bardzo zgadzacie się (lub nie) z powyższym rankingiem – może da to podstawę do skonstruowania kolejnego z nich ;)







  1. Sivir
    17 marca, 2012 at 14:28 | #1

    Proponowałbym wrzucić pierwszy opening Beyblade, ten wrzucony pierwotnie przez autora jest gorszą wersją, te niektóre ‚krzyki emeryta’ w tle są nie do zniesienia ;(.

    Jedyny i prawdziwy opening I serii Beyblade to ten:
    http://www.youtube.com/watch?v=pJIceil5f2s&feature=results_video&playnext=1&list=PL9444D8254F85882F

    :)

  2. SroQ
    17 marca, 2012 at 14:48 | #2

    @Sivir
    Podmienione :)

  3. Sekretarz Mao
    17 marca, 2012 at 14:55 | #3

    Pokemony nisko ;p

  4. Xeron
    18 marca, 2012 at 00:10 | #4

    Ja bym o wiele wyżej umieścił Tsubase, a o wiele niżej Pokemony, które dla mnie były fajne tylko w grze, a bajka jakoś mnie nie wciągała.

  5. SroQ
    18 marca, 2012 at 00:19 | #5

    Zdaje sobie sprawe, że Tsubase troche pokrzywdzilem…ale nic nie poradze na to ze pilka nozna nigdy mnie nie jarała ;p

  6. McMuffin
    18 marca, 2012 at 14:11 | #6

    Ale z Ciebie heretyk, omg :D

  7. centomaniak
    18 marca, 2012 at 17:05 | #7

    Ja to oglądalem Generała Dajmosa, Zorro, Czarodziejskie Zwierciadełko, Czarodziejki z Księżyca, Tsubase, Yatamanna, Gigi, Bejzboliste. Takich serii jak GTO czy Bayblade jeszcze nie było :D

  8. centomaniak
    18 marca, 2012 at 17:05 | #8

    zapomnialem jeszcze o Tygrysiej Masce!:D

  9. Sivir
    18 marca, 2012 at 19:02 | #9

    Król Szamanów zassany cały w .3gp i wrzucony na telefon. Już wiem co będę robił w ciągu najbliższego tygodnia na lekcjach, dobrze, że siedzę z tyłu ;)

  10. SroQ
    18 marca, 2012 at 19:39 | #10

    Czekam z Królem Szamanów tak do połowy Kwietnia, chce skonczyc niedlugo przed sesją cała serie. A w miedzyczasie czas na mangi.

  11. MrZzaker (zzak)
    14 kwietnia, 2012 at 10:49 | #11

    Pamiętam Króla Szamanów, posiadam 7 odcinków na płycie. Monster Wormiors też było dobre. Najbardziej w pamięci utkwiły mi pomemony jak Ash z przyjaciółmi walczył przeciw grupie .. nie pamiętam (Chyba R) :). To były czasy Jetix jakieś 4 lata temu.

  12. Kraven
    24 maja, 2012 at 17:57 | #12

    Digimony mają za niskie miejsce , zaś Pokemony za wysokie

  13. sk8tan
    16 lutego, 2013 at 12:32 | #13

    Ja się pytam gdzie jest Naruto i Sailor Moon :)

  14. Hinamori
    21 lutego, 2013 at 00:39 | #14

    Zgadzam się z sk&tan – gdzie naruto? i brakuje mi jeszcze Hamtaro :D
    ale wątek „Anime (w stosunku do mangi o tym samym tytule) zostało nieco ocenzurowane – usunięto z niego wszelkie papierosy palone przez bohaterów czy np. obrazek marihuany z koszulki Yoha” zniszczył moje życie ;C ~Hinamori

  15. Dr Grzybiarz
    19 marca, 2015 at 08:13 | #15

    W porównaniu do szonenów w zestawieniu Naruto dupy nie urywa, imo.

    BTW. Oglądałem Czarodziejkę z Księżyca i się tego nie wstydzę!

  16. Michał
    28 marca, 2016 at 20:02 | #16

    Super świnka oraz Dr. Slump i może jeszcze Ninja Cat(s?)