Recenzja – Heroes of Might and Magic
Ok. Jeszcze jedna tura i idę spać… no, dobrze pokonam jeszcze tego potwora i już na pewno wyłączam komputer… a może by tak wykonać jeszcze jedno zadanie? Właściwie to nic się nie stanie jeśli tej nocy ukończę kampanię…
Ileż to obietnic składanych księżycowi złożyli gracze chcąc uwolnić się od potwornie wciągającego Heroes of Might and Magic?! Na ogół kończyło się tak, że wkurwiony księżyc kapitulował, a naocznym świadkiem heroesholizmu stawało się słońce. W taki sposób “jeszcze jedna tura” przeradzała się w dni, tygodnie i miesiące. Rachunki za prąd, wyprowadzenie psa na spacer czy umycie zębów musiały poczekać.
.
Walka o zboże
Cała historia zaczęła się w 1995 roku, a więc w czasach gdy bawełna na bieliznę przyszłej władczyni Erathii Katarzyny jeszcze nie zaczęła kiełkować.
Gra namaszczona przez legendarne 3DO oferowała dość liniową fabułę, w której chodziło o podbój pięknej i bogatej w urodzaj krainy Enroth. W szranki stanęli na przeciw sobie czterej potężni władcy: Lord Ironfist, Lord Slayer, Królowa Lamanda i Lord Alamar, ale centralną postacią fabuły jest Lord Ironfist.
Ów jegomość prawdopodobnie zestarzałby się na prawowitym tronie dziedziczonym po ojcu, ale sprytna intryga ze strony kuzyna Ragnara zepchnęła go z piedestału władzy. Lord Ironfist w poszukiwaniu lepszych czasów postanowił uciec do innej krainy. Wraz z grupką swoich zwolenników, korzystając z magicznego portalu, teleportował się do tajemniczej mlekiem i miodem płynącej krainy Enroth.
Niestety i w Enroth należy rozpychać się łokciami w krwawych i magicznych starciach z wspominanymi wcześniej wojownikami.
.
Magio Ty nad poziomy!
Warto zatem bliżej przyjrzeć się bohaterom, którzy toczyć będą zacięte batalie o splendor, honor i bogactwa.
Lord Ironfist olśniony rycerską chwałą podejmuje walkę w oparciu o tarczę i miecz. Jego postać wzbudza wielkie morale wśród żołnierzy, którzy gotowi są przelać za niego ostatnie krople krwi. Zamieszkujący w zamku Rycerza żołnierze należący do Ironfista to: chłopi, łucznicy, pikinierzy, miecznicy, konni i paladyni. Trzeba przyznać, że jest to zestaw (wyłączając chłopów) iście szlachecki.
Głównym rywalem Ironfista jest Lord Slayer. Krążą pogłoski, że ten barbarzyński wojownik jest fanem amerykańskiego thrash metalu w rytm którego potrafi poruszać się efektowniej po trudnych terenach. Slayer posiada podobne umiejętności co Ironfist, a jego barbarzyński zamek zamieszkują takie kreatury jak: gobliny, orkowie, wilki, ogry, trolle i cyklopy. Przyznam, że ze względu na moją ulubioną jednostkę w grze (wilki) najczęściej grywam właśnie Lordem Slayerem.
Kuźnię magii stanowią dwaj następni bohaterowie. Pierwszy z nich to jedyna kobieta w grze. Niejaka Królowa Lamanda dysponuje świetną wiedzą, która pozwala jej na efektywną naukę czarów i wysoką moc, którą wprawia wyuczone czary w życie. Lamanda, jak przystało na rasową czarodziejkę, posiada w swoim zamku grupę poddanych wśród, których wchodzą: rusałki, krasnoludy, elfy, druidzi, jednorożce i feniksy. Zestaw to zaiste czarodziejski.
Lord Alamar uwielbiający spożywać kałamarnice jest nie mniejszym fascynatem magii od Królowej Lamandy. Ba! Jego moc jest potężniejsza. Tyle, że musi nadrabiać braki w wiedzy. W zamku czarnoksiężnika mieszkają chyba najgroźniejsze stworzenia w całej grze, a więc: centaury, gargulce, gryfy, minotaury, hydry i smoki.
Któreś z tej czwórki czeka na dowództwo gracza.
.
Grunt pod serię
W tej kolorowej strategii turowej nie o samą rzeź chodzi. Wszak aby pokonać rywali na którymś z czterech dostępnych poziomów trudności (łatwy, normalny, trudny, ekspert) sam zapał i sprawna klawiatura nie wystarczą.
Jednym z ważnych elementów Heroes of Might and Magic jest ekonomia. W naszym skarbcu obok napływających złotych monet znajdą się jeszcze kryształy i klejnoty, a spichlerz wypełnią sągi drewna, wozy kamienia, siarka i rtęć. Wszystkie te surowce ważne są przy rozwoju naszego zamku. Ich gromadzenie i odpowiednie wykorzystanie może uczynić z nas ekonomiczną potęgę karmiącą dziesiątki żołnierzy i rozwijającą nasze miasto.
W bogatym świecie Heroes właściwie gdzie nie ruszyć to czekają nas pojedynki i niezwykłe przygody. Walczyć będziemy nie tylko z bohaterem sterowanym przez komputer, ale i ze strzegącymi dostępu do kopalń i bogactw (m.in. artefakty) jednostek neutralnych, w tym niedostępnych w żadnym zamku nomadów, bandytów, dżinów i duchów. Pole walki nie należy do zbyt dużych, ale same starcia sprawiają olbrzymią przyjemność.
Bez wątpienia pierwsze Heroes’y położyły bogaty grunt pod wielką serię i najlepszą grę w historii rozrywki komputerowej czyli Heroes Of Might And Magic III. Może i pierwsza część przede wszystkim dźwiękowo wypada zbyt weselnie, ale trzeba w nią zagrać.
Trójeczka lepsza :]
Gra mojego dzieciństwa, zacinałem w to wielokrotnie (ale i tak III jest najlepsza xD) z kumplami ;P
2 i 3 nie do pobicia ;)
W jedynke pocinalem, bylo milo, ale dopiero dwojeczka byla mega dopracowana i ja uznaje za najlepsza czesc. Trojka duzo stracila przez zmiane grafiki, ktora mimo ze ladna to jednak sprawiala ze ten wspanialy klimat basni prysl gdzies bezpowrotnie. Nie zmienia to faktu, ze trojeczka tez swietna, niemniej moim faworytem bezapelacyjnie jest Heroes 2 :)
Grałem we wszystkie, żadna nie zagościła u mnie dłużej niż parę dni, jakoś nigdy seria nie przypadła mi do gustu, choć próbowałem zrozumieć, o co chodzi w tym całym szale na Herosów. No ale może to ja jestem jakiś spaczony i nie czuję tego klimatu? Idę się powkurzać przy przechodzeniu Ninja Gaiden na NES’a ^^
Szycha nie jesteś sam. Mnie też Herosi nie przyciągli na dłużej. Z perspektywy chodzenia po mapce było nawet ciekawie, ale jak dochodziło do walki to przychodziło znużenie:) Chyba nie dla mnie ten typ rozgrywki;)
Mnie podobnie jak Axi0maT’a najbardziej wciągnęła dopracowana część druga. Pamiętam jak się u mnie w domu gromadzili kumple i ostro pocinaliśmy turowo zajadając się ciasteczkami i popijając już zimną herbatą :)
abrasante – u mnie prawie tak samo tyle ze bylo piwo, a przy grze na 7-8 graczy partie rozciagaly sie w nieskonczonosc, wiec batalie predzej konczyly sie zejsciem grajacych niz zwyciestwem ktorejs z frakcji w heroskach :)
U mnie piwa jeszcze nie było, nie chcieliśmy nadużywać dobroci mojej mamy, hehe. Nie te czasy :)
Trójka świetna :) niech ja wyrwę płyte szafie :)