Home > Gry, Recenzja PSX > Recenzja – Crash Team Racing

Recenzja – Crash Team Racing

Czy zwiedzałeś kiedyś, Drogi Czytelniku, krainę, w której jabłka magazynuje się w skrzynkach, przed dinozaurami ucieka się na oślep, a pomniejsze wrogie stworzenia traktuje się kręceniem w stylu diabła tasmańskiego? Jeżeli nie masz pojęcia o czym mówię, to przyczyny mogą być dwie: albo przespałeś ostatnich 13 lat, albo w życiu nie odklejałeś się od gier na komputer.

Co bystrzejsi z pewnością zrozumieli, że chodzi o genialną sagę autorstwa Naughty Dog pt. Crash Bandicoot, która zadebiutowała w 1996 roku na pierwszej konsoli Sony, a która to ostatnimi czasy niestety straciła na znaczeniu, efektem czego ostatnich części przygód Crasha już nikt nie zaliczy do grona kultowych. Ale o tym później.

Crash Bandicoot, nasz główny bohater, jest przedstawicielem gatunku znanego jako Jamraj pasiasty. Z pewnością słaba znajomość angielskiego u wielu polskich graczy przełożyła się na nazywanie Crasha ‚liskiem’. Nic bardziej mylnego. W każdym razie, ani Crash, ani jego siostra Coco nie są typowymi przedstawicielami swojego gatunku, a to za sprawą niecnych czynów niejakiego Dr. Neo Cortex, który prowadząc eksperymenty na zwierzętach, aby stworzyć podległą sobie armię, zmutował rodzeństwo Bandicootów. To właśnie dzięki Doktorkowi Crash jest taki zwinny (noszenie spodni i chodzenie na dwóch kończynach chyba również można podpiąć pod efekt eksperymentu). Jak jednak wiadomo, Crash i Coco przeciwstawili się Cortexowi, co owocuje kolejnymi częściami gier, a ostatecznie kolejnymi porażkami szalonego naukowca.

Tyle słowem wstępu, jeżeli chodzi o wspomnienie świetnej serii gier platformowych na pierwsze Playstation. Po wydaniu trzech części cyklu, Naughty Dog zdecydował się na pewną odmianę. Na fali popularności gier wyścigowych, a przede wszystkim na wzór kultowego Mario Kart 64, powstał Crash Team Racing – ni mniej, ni więcej, wyścigi kartów z postaciami uniwersum Crasha Bandicoota.

Fabuła CTR kręci się wokół niecnego planu kosmity Nitrous Oxide, który przybywając do świata Crasha, a zarazem będąc miłośnikiem wyścigów samochodowych, pragnie zmienić całą krainę w nieustający tor wyścigowy. Cóż, trzeba mu przyznać, że jest dosyć oryginalny, bo zamiast standardowo doprowadzać do zagłady świata, chce po prostu rozwijać swoje hobby. Pomijając niewolę mieszkańców podbitego świata i zmuszanie ich do ciągłego udziału w wyścigach.

Jak nie trudno się domyśleć, przyszli niewolnicy nie godzą się na taki los, efektem czego muszą stanąć w konkury z najeźdźcą. Jednakże nie jest to takie proste.

Główny tryb Adventure to cykl wyścigów, który kończy się ostatecznym starciem z Nitrous Oxide. Przybysz z innej planety musi wypróbować nasze umiejętności za kierownicą, przez co czeka na nas 16 wyścigów standardowych (8 zawodników w każdym) podzielonych na cztery krainy. Po wygraniu czterech wyścigów czeka nas potyczka z bossem krainy (jeden na jednego). Kiedy już wygramy łącznie 20 wyścigów (pokonamy 4 bossów) droga do głównego mąciciela staje przed nami otworem.

Może się wydawać, że 20 wyścigów, by skończyć główny tryb, to niewiele. Nic bardziej mylnego, bowiem po pokonaniu Nitrous Oxide na liczniku progresu widnieje ok 36% ukończenia gry! Dla wytrwałych kierowców stworzono dodatkowe wyzwania: zdobywanie liter C-T-R, rozmieszczonych na każdej trasie, a jednocześnie zajęcie pierwszego miejsca w wyścigu. Dalej, odkrycie Red, Green, Blue, Yellow, Purple Gem Cup, gdzie zwycięstwo odblokowuje dodatkowe postaci (bossów z Adventure Mode!). Wyścigi na czas, w których standardowe skrzynki są oznaczone cyferkami 1, 2, 3 – przejechanie każdej skutkuje odjęciem danej liczby sekund ( w tym trybie zdobywa się Time Relics). Krótko mówiąc, samotny gracz nie powinien się nudzić przy CTR, a wyciśnięcie z tego tytułu wszystkich soków graniczy z cudem – pokonanie ducha Nitrousa Oxide w trybie Time Trials to nie lada wyzwanie.

Jednak chyba nikt nie zaprzeczy, że przy takich grach, jak wyścigi kartów, najlepiej jest się bawić w kilka osób. Pozwolę sobie na chwilę prywaty pisząc, że odkąd CTR zagościł w mojej konsoli, z miejsca stał się pozycją obowiązkową na każdej imprezie. Naprawdę! Kiedy miałem te -naście lat, internet w domu był luksusem (no, może nie do końca, ale mieli go nieliczni), a rodzice wyjeżdżali w weekend na działkę, wiadomo było, że razem z chłopakami będzie się tłukło w CTR na multi. Niestety, w owym czasie był jeden problem z tym związany. Otóż dostęp do multitapa, rozgałęziacza na cztery pady, był mocno ograniczony (100zł za takie urządzenie mocno obciążyłoby wtedy mój roczny budżet). Owszem, mieliśmy z kumplami złożyć się na niego, ale jakoś nigdy nie udało się go kupić. Dopiero po latach dorwałem go na allegro, jednak było to już dawno po ‚latach świetności’ CTR.

Ale wierzcie mi, Crash Team Racing na multiplayer, nawet we dwóch, to czysty miód. Do zabawy grupowej oddano kilka atrakcji: standardowy wyścig na trzech poziomach trudności, w którym tym razem bierze udział 6 kierowców (4 boty), a nie 8, jak ma to miejsce w single player. Puchar: cykl czterech wyścigów znanych z trybu Adventure. Miejsca na mecie są odpowiednio punktowane, liczy się suma. No i na koniec esencja, moim zdaniem, całej gry – tryb Battle. Mamy kilka aren, na których nie liczy się miejsce na mecie, bowiem jej po prostu nie ma. Battle to po prostu walka gokartów, swoisty Quake na kółkach. Każdy kierowca zgarniając zawartość skrzynek musi za ich pomocą zaliczyć fraga na przeciwniku: czy to skrzynką z dynamitem, rakietą, toczącą się bombą – możliwości jest wiele. Przed walką wybiera się liczbę fragów, ewentualnie czas rozgrywki, można ustanowić dostępne bronie (w Battle występują również przedmioty niedostępne w standardowych wyścigach), podzielić się na drużyny, jeżeli grać będzie więcej, niż 2 graczy.

Battle jest znakomitym dodatkiem do standardowego dojeżdżania do mety. Świetna sprawa dla kilku kierowców. Niestety, aby w pełni cieszyć się tym trybem, trzeba mieć pod ręką przynajmniej jednego kumpla z padem. Nie ma bowiem botów, które umiliłyby czas (rakietą w plecy) samotnemu graczowi.

Pod względem oprawy CTR to istny majstersztyk. Trasy są świetnie zaprojektowane i wykonane, animacja nie tnie nawet, gdy na ekranie jest dosyć tłoczno. Można by się przyczepić do modeli kierowców, które mogą odstraszać (dzisiaj!) ‚kanciastością’, ale to tylko drobiazg. Z pewnością Crash Team Racing prezentuje się lepiej, niż pierwowzór z N64, ale trzeba pamiętać, że obie gry dzielą 3 lata na korzyść Crasha.

Dźwięki w produkcji Naughty Dog także stoją na wysokim poziomie. Przygrywającym melodiom nie można nic zarzucić, a same głosy postaci i kwestie przez nich wypowiadane zapadną Wam w pamięć na długi czas (‚Bandicoot coward!’, ‚Crush toon cars!’). Podobnie dźwięki związane z power-upami, z maską Aku-Aku na czele. Klasyka.

Na początku recenzji wspomniałem niejako, że świetność Crasha się skończyła. Niestety, CTR to ostatnie dzieło od Naughty Dog z przygłupawym jamrajem w roli głównej. Kolejna część, Crash Bash (zrzynka z Mario Party), to dziecko innego developera i to widać. Tak jak i następne odsłony na Playstation 2, Gamecube itp. itd. Mimo tego Crash Team Racing pozostanie na zawsze grą kultową, pokazującą możliwości Playstation. Świetna oprawa, a przede wszystkim ogromna grywalność sprawia, że CTR jest dla mnie jedną z ważniejszych gier ever. Jeżeli nie najważniejszą. Nie ukrywam, że jestem wielkim fanem tej gry, a sam tekst może się wydawać zbyt pochlebczy. Ale mam to gdzieś. Żadna inna gra nie sprawiła mi tyle radości, co wyścigi gokartów w uniwersum Crasha. Niby nic nowego, jeśli chodzi o ten gatunek, a jednak. Dla mnie ideał.

O świetności tytułu może też świadczyć jego dostępność na aukcjach internetowych. Na rodzimym allegro nie widziałem, żeby CTR schodził poniżej 50zł (często kwota ‚Kup Teraz’ oscyluje wokół 80-100zł), co stawia go obok tak pożądanych gier na Playstation, jak Final Fantasy czy Metal Gear Solid. W pełni zasłużenie. Inna sprawa, że posiadacze Playstation 3 i PSP mogą cieszyć się CTR za sprawą usługi Playstation Store, gdzie gra dostępna jest do ściągnięcia za jedyne…18zł! Chyba nic więcej nie muszę dodawać. Ja natomiast po latach zdobyłem swój oryginalny egzemplarz w cenie sześciu funtów, za co jestem bardzo wdzięczny sieci komisów z grami CEX w walijskim Wrexham.

Po prostu w to zagrajcie.

Cechy pozytywne


  • Doskonały naśladowca Mario Kart 64
  • Crash i ekipa
  • Multiplayer z Battle na czele
  • Oprawa AV robi wrażenie po tylu latach
  • zaprojektowane trasy
  • Mnóstwo wyzwań dla samotnego gracza

Cechy negatywne


  • Tras mogło być więcej (chociaż lustrzane odbicia)
  • Brak botów w Battle

Ocena: 10/10


  • Grywalność: 10/10 (Dłuuugi i wymagający single, nieziemsko rajcowny multiplayer)
  • Grafika: 9/10 (Prawdziwy pokaz mocy konsoli. Crash po raz kolejny wyciska soki z Playstation)
  • Dźwięk: 10/10 (Melodie, dźwięki, kwestie postaci – mistrzostwo)




Tagi:Tagi: ,


  1. Nyu
    1 czerwca, 2010 at 20:16 | #1

    „Co bystrzejsi z pewnością zrozumieli, że chodzi o genialną sagę autorstwa Naughty Dog pt. Crash Bandicoot” – szczerze mówiąc, wiedziałem to z tytułu wpisu ;).

  2. Bodzio
    1 czerwca, 2010 at 20:52 | #2

    bez wątpienia jeden z najlepszych wraz z Super Mario Kart 64 kartów w historii :)

  3. Tomasz „abrasante” Karulski
    1 czerwca, 2010 at 20:57 | #3

    A ja przytoczę swój komentarz z Retro-Strefy :)

    Odnośnie samej recenzji – przyzwoicie długa, dowiedziałem się z niej dwie ważne rzeczy – mianowicie fabuła samej sagi Crash Bandicoot, jak i tej występującej w CTR. Będąc małym brzdącem i pogrywając w ten tytuł w ogóle nie zwracałem uwagi na fabułę, liczyło się tylko ‚3, 2, 1… Go!’.

    Dodam, że postaci na starcie jest osiem, z możliwością odblokowania pozostałych, każda z nich różni się statystykami, mam tutaj na myśli prędkość, przyspieszenie, oraz zwrotność karta. Jeszcze napomnę o możliwości drift’owania, sneakowania (gdy z rury zacznie wydobywać się czarny dym – L1 i mamy chwilowe turbo).
    Również chyba nie wspomniałeś o skrzynkach bez ‚pukawek’, a z jabłkami w środku. Maksymalnie można posiadać 10 jabłek – i bynajmniej nie są one do rzucania, lecz w zależności od ich liczny – nasz pojazd porusza się szybciej.

    Dochodzą jeszcze liczne skróty, kombinacje broni (strzelanie do tyłu, wystrzelenie tarczy…). Jedno jest pewne – o tej grze można rozmawiać i wspominać w nieskończoność.

    Moja ulubiona i chyba najlepiej wspominana gra sprzed lat.

    10/10 jak najbardziej zasłużone, nie ma co się pieścić…

  4. Kazislav
    2 czerwca, 2010 at 16:56 | #4

    OOOO! Genialna gra! Ile czasu przy niej spędziłem! Pokonywanie całych okrążeń na poślizgu-dopalaczu, ukryte przejścia, kupa śmiechu przy komentarzach przeciwników i oczywiście zabawa we dwójkę (multitapa nie posiadałem). Ostatnio nawet na emulatorze odpaliłem bo konsoli już nie posiadam. Echhh. Genialna gra! (chyba się powtórzyłem)

  5. Krupier
    2 czerwca, 2010 at 19:27 | #5

    O M G !

    Nie sądziłem, że ktoś podejmie się recenzji jednej z moich ulubionych gier na PSXa! Powiem krótko – po dziś dzień CTR wyznacza standardy w grach typu wyścigi kartów i jeszcze ŻADNA gra go nie przebiła (póki co bardzo blisko jest Modnation Racers, ale jednak trochę mu brakuje). Mario Kart to przy CTR mała piczka. CTR jest dopracowany w każdym szczególe. Grafikę i fabułę pominę, ale model jazdy jest po prostu doskonały. Karty prowadzi się idealnie, drifting jest prosty i płynny, a system dodatkowego turbo z driftu powoduje, że cała trasę można na takim turbo przejechać.

    Trasy to też mistrzostwo chociaż tutaj widać czasem zrzynkę z Mario Kart.

    Dla mnie gra kultowa, nawet na Allegro zdobyłem oryginała (full opcja ale niestety z połamanym pudełkiem ;/).

  6. Krupier
    2 czerwca, 2010 at 19:29 | #6

    Przydałoby się jakieś multi przez net, może da radę na jakimś emu? :S

  7. BeaR
    3 czerwca, 2010 at 13:10 | #7

    Recka z R-S? Najz

  8. BeaR
    3 czerwca, 2010 at 13:11 | #8

    Krupier: Da radę przez emu, swego czasu PsxPower organizowało turniej w CTR :)) Ofc Kaillera Client przez ePSXe

  9. Krupier
    3 czerwca, 2010 at 21:52 | #9

    No właśnie tak skądś kojarzyłem tą reckę. :S

    Bear: kurde, klawo by było pograć! Może jakiś większy FAQ i ustawka ?

  10. BeaR
    4 czerwca, 2010 at 00:41 | #10

    Zamieściłbym link do artykułu jak zagrać, razem z linkiem do zRIPowanego roma i skonfigurowanym emu, ale nie wiem czy abra nie będzie miał nic przeciwko :)

  11. Krupier
    4 czerwca, 2010 at 11:03 | #11

    Znalazłem właśnie FAQ, ale coś nie bardzo działa, trzeba chyba ręcznie konfigurować ePSXe. Roma znaleźć to też nie problem, jakby co można na PW.

    To co, może założyć temat na forum, znajdzie się ludzi i popykamy? :P

  12. dude
    9 czerwca, 2010 at 19:23 | #12

    Hektolitry grywalności. Absolutnie mistrzowska gra!

  13. Mruck
    1 lipca, 2010 at 22:57 | #13

    Ach… stare, dobre czasy. Zwykle przestawano grać, gdy rodzic kazał ci iść spać, lub chciał wejść na TV :) Gra jest świetna i uważam, że trzebaby powiększyć skalę by ją ocenić.

  14. Mruck
    1 lipca, 2010 at 22:58 | #14

    Krupier – w połowie wakacji moja strona będzie organizowała Ligę CTR :) więcej info u mnie na gg – 10589071.

  15. Krupier
    20 lipca, 2010 at 13:48 | #15

    Dopiero zobaczyłem Twojego posta. I jak z tą ligą, robiliście/robicie coś?

  16. Tiga
    7 maja, 2013 at 14:38 | #16

    CTR to mistrz w środ gier z multi, do dziś często zagrywam z przyjaciółmi lub dziewczyną. Masterować można w nieskończoność.

  1. Brak jeszcze trackbacków