Home > Dranie 8bitów, Felieton, Gry, Retro > Najwięksi dranie ośmiu bitów #2 Dark Queen [Battletoads]

Najwięksi dranie ośmiu bitów #2 Dark Queen [Battletoads]

Gorąca kobieta, a jednocześnie zimny drań. Dark Queen to 8-bitowy przykład na to, że te dwie skrajnie różne temperatury, mogą składać się na całokształt jednej postaci.

Panna Dark Queen pojawiła się w dwóch grach na NES. Debiut zaliczyła w grze Battletoads, ze stajni Rare. Była to wspaniała, acz niezwykle trudna beat’em up, w której chodziliśmy dwoma Wojowniczymi Żabolami (inspirowanymi nieco Żółwiami Ninja, lecz walczącymi w kosmosie) i praliśmy tyłki przeciwników, w celu uratowania trzeciego żabiego przyjaciela z rąk bohaterki tego artykułu.

Dwa lata później, Rare wydał Battletoads and Double Dragon: the Ultimate Team. Gra była krzyżówką dwóch gier akcji – opisanej wyżej Battletoads, a także serii Double Dragon, autorstwa Technosu. Wyważono tu nieco rozsądniej poziom trudności, co dało nam w efekcie jedną z najlepszych gier beat’em up w historii NES. Tutaj również podła Dark Queen napsuje krwi bohaterom gry.

W Battletoads, Czarna Królowa postanowiła uprzykrzyć życie pewnej walecznej żaby, oraz jej towarzyszki. Wspomniana para, Żabol Pimple oraz Księżniczka Angelica, postanowili wybrać się na kosmiczną przejażdżkę „szykownym”, rozlatującym się gratem. Wiecie, pełen romantyzm, wkoło mnóstwo gwiazd, a do pełni szczęścia brakowało jedynie… wielkiego kosmicznego statku, który zechciałby ich porwać. Jak się okazało, Pimple oraz Angelica nie musieli długo czekać, gdyż właśnie taką i nie inną atrakcję podarowała im panna Dark Queen. Taki kaprys z jej strony, być może poranny sport przed drugim śniadaniem, gdyż innego szczytniejszego powodu owego zachowania nam nie przedstawiono. Po prostu – porwała ich, zawlokła na pobliską planetę o nazwie Gargantua – i to wszystko.

Tym bardziej dziwi podejście dwóch innych żab – Rusha i Zitza – którzy bez zastanowienia rzucili się w akcję ratunkową, bez jakiegokolwiek zdziwienia, jakby takie zachowanie Dark Queen było na porządku dziennym, a ratowanie życia towarzyszom – codzienną poranną rutyną.

Jednak nie tak szybko, żabie udka. „Zanim do mnie dotrzecie, musicie zmierzyć się z moimi przydupasami – Robo-Manusem i Big Blagiem!” – ostrzegła Mroczna, drwiąc sobie z Żaboli – „Nadal jesteście tacy do przodu? To zapraszam!”.
Battletoads z zaproszenia skorzystali i tak zaczęła się długa i bardzo trudna wędrówka do wielkich piersi Dark Queen.

Do pokonania czeka nas 12 przesadnie trudnych leveli, oczywiście Mroczna pojawia się jedynie na końcu ostatniego. Jej marudzenia możemy jednak słuchać po każdym zaliczonym etapie gry. Queen odgraża się nam w każdej cut-scence i nasyła na nas swoich kolejnych przydupasów.

Sama tkwi na wierzchołku wysokiej, obrotowej wieży, na szczyt której dostanie się jest prawdziwą katorgą dla gracza. Wyczerpująca wspinaczka jest o wiele bardziej wymagająca, niż sama walka z przereklamowaną Mroczną.

Po walce, nie mogąc uwierzyć we własną porażkę, Dark Queen ulatnia się z wieży z grymasem na twarzy. Niestety, niedługo wróci, a wtedy Żaby będą potrzebowały już pomocy dwójki braci Lee – Jimmy’ego i Bimm… e, to jest Billy’ego.

Jednak grając w kontynuację Battletoads, ciężko nam do końca powiedzieć, o co dokładnie w zemście Dark Queen chodzi. Królowa powraca ze śmiertelnymi pomocnikami, m.in. z Shadow Bossem, i majaczy coś o podboju całej planety. Dużo gada, mało robi – sama pojawia się dopiero w końcówce trzeciego levelu, a nas czeka walka z jej ogromnym statkiem kosmicznym. Gdy nasz team poradzi sobie z tym zadaniem, Dark wysyła na nas po raz kolejny Robo-(M)anusa. Kolejnym krokiem wędrówki jest potyczka z Panem Cienia. Dopiero w kolejnym, mamy możliwość pogrania z Dark Queen w rozbieranego pokera.

Trzeba powiedzieć, że dwa lata przerwy bardzo dobrze Królowej zrobiły. Wygląda ona dużo bardziej seksownie i prezentuje ładniejszy design. Wciąż jest jednak mocna jedynie w buzi (sic!), gdyż skopanie jej tego ślicznego tyłka, ponownie nie należy do wielkiego wyzwania dla gracza.

Po wszystkim, Mroczna ponownie cedzi nam „Do zobaczenia!” i ulatnia się swoim statkiem. Podobnie, jak w przypadku opisywanego w poprzednim „odcinku” Dr Wily’ego, Dark Queen również należy do grupy nieśmiertelnych, wciąż dających nam szansę ponownego ich pokonania w sequelach. Niestety – na NES nie mieliśmy już trzeciej okazji…

Dark Queen to z pewnością najseksowniejsza bohaterka gier NESowych, jednak bardzo słaby i nudny z niej czarny charakter. Wysługiwanie się pomocnikami, pogróżki, a ostatecznie mało wymagający od gracza pojedynek – to wszystko, co oprócz swoich odzianych w lateks piersi, potrafi nam zaoferować. Mimo wszystko, trzeba jednak powiedzieć, że robi to wszystko w sposób niezapomniany i jest bardzo gorąca – mimo, że zimny z niej drań ośmiu bitów.





Tagi:Tagi: ,


  1. walkman
    26 lutego, 2010 at 15:34 | #1

    Jedne z najtrudniejszych gier EVER ekhm nigdy nie doszedłem do Dark Queen :<

  2. VininPL
    26 lutego, 2010 at 19:27 | #2

    Pięknie napisany tekst, naprawdę przyjemnie się czytało. Musze kiedyś zagrać w tą gre na jakimś emu bo na moje nieszczęście nie mam NES :/

  3. MaQ
    26 lutego, 2010 at 22:33 | #3

    Battletoads ahhh… ile tej grze się poświęcało czasu^^ Czekam na kolejny charakterek z niecierpliwością^^:)))

  4. abrasante
    28 lutego, 2010 at 09:26 | #4

    Tak jak napisał VininPL – faktycznie, luźny tekst, miło się czytało. Co do samej głównej sprawczyni całego tego zamieszania – Dark Queen – to nigdy nie miałem przyjemności z nią walczyć. W drugą cześć Battletoads nie grałem (!), a w pierwszej level z „motorem” i „przeszkodziejkami” był dla mnie nie do przejścia…

  1. Brak jeszcze trackbacków